Gry komputerowe – hakerzy, Russell i Spacewar!
Zanim zacznę pisać o rewolucji jaką było pojawienie się PC-tów w latach 80-ty, muszę jeszcze napisać o jednym z najważniejszych elementów branży komputerowej. Są to gry komputerowe, czy w szerszym ujęciu gry wideo, które od lat napędzają rozwój sprzętu komputerowego. O grach wspominałem już przy opisywaniu pierwszych komputerów lampowych, ale były to proste gry typu kółko czy krzyżyk, jak gra OXO napisana na komputer EDSAC 1952 r., z bardzo prymitywną grafiką. Teraz chciałbym więcej napisać o genezie gier komputerowych, które z prostych programików pisanych przez programistów dla własnej rozrywki, stały się potężnym biznesem. W 2017 r. przychód z branży gier wideo przekroczył 108 miliardów dolarów! A co ciekawe, ponad 80 mld generowały gry…darmowe?!
Pierwsza gra komputerowa OXO. 1952 r. (fot. Domena publiczna)
Czy hakerzy bawią się kolejkami elektrycznymi?
Na powstanie branży gier komputerowych największy wpływ miały dwie grupy ludzi związanych z komputerami. Biznesmeni, którzy w grach wideo zwietrzyli możliwość przełamania dominacji dystrybutorów flipperów na rynku automatów do gier. Były to duże konsorcja powiązanych głównie z chicagowską mafią. Nie wiem, czy wszyscy wiedzą co to były flippery. Starsi pewnie jeszcze pamiętają te popularne w XX w. automaty do gier, młodszych odsyłam do Ciekawostki.
Drugą grupą odpowiedzialnych za powstanie gier byli hakerzy. Kto to jest haker, każdy wie. Taki gość, co świetnie zna się na komputerach, a ściślej na programach komputerowych i sieciach, i włamuje się do systemów komputerowych, np. banków, dla pieniędzy albo dla zabawy. Każdy to widział w filmach. Prawda? A wcale nie! Prawdziwi hakerzy nie mają nic wspólnego z włamaniami do systemów komputerowych. A ci pierwsi hakerzy, najczęściej zdolni programiści, byli po prostu miłośnikami komputerów i programów. Chociaż trzeba przyznać, że dosyć specyficznymi, czy raczej szalonymi miłośnikami komputerów i programów.
Steve Russell w Muzeum Techniki przy komputerze PDP-1, na którym napisał grę Spacewar!. (fot. Alex Handy)
Początki hakerów to 1946 r., kiedy przy MIT (Massachusetts Institute of Technology), słynnej amerykańskiej uczelni technicznej zaczął działać TMRC – klub miłośników kolejek elektrycznych. Hakerami nazywano tych, którzy mniej pasjonowali się jeżdżącymi po wielkich makietach wagonikami kolejki, a bardziej ich cieszyło to, co było pod makietą. Setki metrów kolorowych kabli, elektroniczne przełączniki i inne elementy pozwalające na ruch pociągów po makiecie.
„Hack” to określenie na wyszukane dowcipy , którymi studenci MIT urozmaicali sobie trudne studia, np. wyciągnięcie żywej krowy na dach budynku uczelni albo wylądowanie ogromnym balonem na boisku w czasie meczu ligi uniwersyteckiej. Haker to był ktoś, kto dzięki swojej wiedzy i pomysłowości wymyślał sprytne rozwiązania, najczęściej bardzo nietypowe. Aspiracją pierwszych hakerów było skonstruowanie myślącej maszyny, dlatego wielu z nich związanych było z Laboratorium Sztucznej Inteligencji prowadzonym przez prof. Johna McCarthiego, twórcę terminu „sztuczna inteligencja”.
Steve Russell i inni hakerzy
W 1961 roku MIT otrzymał od firmy DEC jeden z pierwszych na rynku minikomputerów PDP-1. Minikomputer, wielkości szafy, ale za to z klawiaturą i monitorem wyświetlającym kolorową grafikę. Zawiązała się wtedy grupa hakerów, która nazwała się Instytut Hingham i postanowiła znaleźć jakieś zastosowanie dla nowego sprzętu. Wśród nich najlepszym programistą był Steve Russell, który pomagał prof. McCarthy’emu w stworzenia języka LISP, pomocnego w pracach nad sztuczną inteligencją. Wpadł on wspólnie z Martinem Graetzem na pomysł stworzenia na PDP-1 gry komputerowej.
Dan Edwards i Peter Samson grają w Spacewar! zrobionymi przez siebie dżojstikami. 1962 r. (fot. computerhistory.org)
Ponieważ Russell był miłośnikiem powieści science-fiction, dziejących się w kosmosie, wymyślił, że będzie to strzelanka dziejąca się właśnie w przestrzeni kosmicznej. Statki kosmiczne miały ścigać się w kosmosie i strzelać do siebie. Oczywiście nie było wtedy mowy o żadnej wyszukanej grafice, jaką dzisiaj możemy oglądać na komputerach. Russellowi pomógł inny haker, Alana Kotok, który załatwił od inżynierów z DEC program do obliczeń trygonometrycznych. Dzięki tym obliczeniom Ślimak, bo taką ksywę miał wśród kolegów Russell, mógł określać położenie statków kosmicznych w przestrzeni. Tymi statkami były… kropki na ekranie. Rakiety, którymi te statki strzelały też były serią kropek. Ponieważ uznano, że oprogramowanie będzie typu open source – czyli jego kod źródłowy będzie ogólnie dostępny, inni programiści zaczęli dokładać swoją cegiełkę do Spacewar!
Pierwsza gra wideo- Spacewar!
„Wojna kosmiczna” czyli Spacewar!, bo tak nazwano grę, zaczęła się stopniowo rozwijać. Najpierw zrobiono grafikę statków. Jeden był cienki jak ołówek, drugi gruby jak cygaro, zestrzelone statki rozlatywały się na małe kawałeczki, czyli punkty na monitorze losowo wyświetlające się. Następnie Dan Edwards dopisał program grawitacji tj. ogromne słońce, które przyciągało swoją grawitacją statki kosmiczne, utrudniając grę. Z kolei Peter Samson napisał program tła – makietę nieba w nocy, z wszystkimi ciałami niebieskimi, które faktycznie widać na nocnym niebie. Graetz natomiast stworzył „nadprzestrzeń” czyli miejsce, do którego gracz mógł się schronić przed przeciwnikiem w awaryjnej sytuacji. Gra nabrała wyrazu i popularności, ale trudno było grać we dwóch przy małej klawiaturze, w tak dynamicznej rozgrywce polegającej głównie na strzelaniu do przeciwnika. Dlatego Kotok i Bob Sanders stworzyli coś na wzór obecnego dżojstika, dwa pudełka z przełącznikami, pozwalające na rozgrywkę bez przepychania się łokciami przy klawiaturze.
Gra stała się tak bardzo popularna, że DEC sprzedawał ją ze swoimi PDP-1, jako świetną reklamę wydajności swojego sprzętu. Dla nas to może śmieszne, ale wtedy chwalono się, że ich PDP-1 może wyświetlać tak wyszukaną i pamięciożerną grafikę. Choć wcześniej powstało wiele prostych gier na komputery to Spacewar!, z bogatą jak na tamte czasy grafiką, uznano za pierwszą grę wideo w historii komputerów. Spacewar! stała się grą kultową, na której wzorowało się potem wielu twórców gier wideo i biznesmenów, którzy inwestowali w rynek gier.
Jednym z fanatyków gry Spacewar! był Nolan Bushnell, biznesmen i hazardzista, człowiek, któremu, jak sam powiedział, gra Spacewar! zmieniła życie. Stworzył, raczej wypromował on kolejną kultową grę na automaty i komputery Pong. Bushnell założył jedną z największych i najważniejszych w historii gier komputerowych firmę Atari. O tym za tydzień.
Ciekawostka
Filpper, filpery, elektryczny bilard, pinball to nazwa popularnej przez lata gry na automaty. Starsi czytelnicy pewnie pamiętają wielkie stoły z pochyłą planszą przykrytą szybą i wielkim pionowym wyświetlaczem. Po bokach stołu były dwa przyciski, którymi sterowało się dwoma plastikowymi łapkami (z ang. flipper). Łapki te wybijały metalową kuleczkę do góry pochyłej planszy, na której były plastikowe grzybki i doły premiowe. Kiedy kulka wpadała na grzybki lub do dołu, rozlegały się charakterystyczne, głośne dźwięki, a graczowi naliczały się punkty, wyświetlane na pionowym wyświetlaczu. Wszystko było kolorowe, świeciło się, hałasowało niczym dyskoteka. Grało się dopóki kulka nie spadła do dołu w stole, poza zasięgiem łapek.
Oczywiście nie grało się za darmo. Aby wyskoczyła kulka do gry trzeba było do automatu wrzucić monetę. Flippery były bardzo popularne przed erą komputerów osobistych. Pamiętam lata 70 i 80, kiedy automaty te były w barach, hotelach, domu wczasowym i innych miejscach publicznych. Nie było wtedy komputerów,ani smartfonów z grami, więc miejsca gdzie stały flippery były popularne. Grała młodzież, grali panowie po paru piwach w barze, panie żądne hazardowej rozrywki w domach wczasowych, a i nie jeden nałogowy hazardzista wydał na flippery masę pieniędzy.
Flippery (fot. ze strony www.manway.interia.pl)
Jako, że ciekawski jestem z natury, sprawdziłem co dzieje się obecnie w temacie flipperów, bo do salonów gier nigdy nie chodziłem, ani też nie bywam w miejscach, gdzie takie automaty kiedyś stały. Otóż istnieje dalej rynek fliperów, tyle że w pełni elektronicznych, których cena sięga nawet 30 tysięcy złotych polskich! Za to stare, używane można kupić już za 5 tysięcy. Nie ma też problemu z częściami do starych maszyn. Jak widać hazard ma się u nas dobrze.
Swoją drogą ciekawe ile teraz trzeba wrzucić, żeby zagrać kolejkę. O ile pamiętam kolejka to były trzy kulki do stracenia, a wrzucało się 5 zł, te sprzed wymiany pieniędzy. Może ktoś wie jak to dzisiaj wygląda?
Grzegorz Shamot
Źródła:
=================
Walter Isaacson – „The Innovators”.
https://www.gamesindustry.biz
htpps://computerhistry.org
https://commons.wikimedia.org
www.manway.interia.pl