Komputery III generacji, IBM System/360

Kiedy Jack Kilby i Robert Noyce wynaleźli, niezależnie od siebie, układ scalony, naturalnym klientem firm, w których pracowali: Texas Instrument i Fairchaild stało się wojsko. W sumie to potrzeby armii amerykańskiej stały się motorem napędowym dla prac obu wynalazców.

Kiedy w 1961 roku tworzono prototyp pierwszego układu scalonego do komputerów programu kosmicznego Apollo, 1 układ wyceniono na 1000 $. Kiedy sprzedawano go do NASA kosztował już tylko 200 dolarów. Rok później zrobiono układy scalone dla pocisków międzykontynentalnych dla US Air Force za 50 dolarów. Po kilku latach układy staniały do kilkunastu dolarów, a w 1968 r. ich cena wynosiła zaledwie 2$ za sztukę. Układy scalone trafiły na rynek konsumencki, najpierw do komputerów a potem do innych urządzeń elektronicznych.


IBM System/360 (fot. Arstechnika/IBM)

Komputery III generacji

Dzięki coraz tańszym kosztom produkcji układów scalonych, w połowie lat 60. XX w. zaczynają powstawać komputery III generacji, czyli oparte na układach scalonych, zastępujące stopniowo komputery II generacji, czyli oparte na tranzystorach. Komputery I i II generacji były elektronicznymi maszynami liczącymi, konstruowanymi w celu wykonywania konkretnych zadań. Służyły swoim właścicielom do rozwiązywania równań różniczkowych, do wykonywania obliczeń meteorologiczny, do wykonywania obliczeń torów lotu pocisków, itd. I do niczego innego nie dało się ich zastosować jak to jest w przypadku współczesnych, uniwersalnych komputerów. Po kilku latach pracy, kiedy w naturalny sposób komputer się zestarzał – miał już zbyt małą moc obliczeniową, czy za małą pojemność pamięci- tak naprawdę nadawał się na złom. Nie można było go zmodyfikować jak obecnie to robimy kupując nowy procesor czy wymieniając dysk na większy. Co więcej, programy pisane pod konkretny komputer kończyły swój żywot razem z nim. Dotyczyło to nawet systemów operacyjnych.

Czyli fachowo mówiąc, ani w warstwie sprzętowej, ani programowej komputery nie były ze sobą kompatybilne, nawet kolejne modele tej samej firmy. Zatem każde ulepszenie systemu komputerowego w firmie wiązało się z zakupem nowego komputera, z nowym oprogramowaniem, a to niosło za sobą olbrzymie koszty. Zakup komputera w latach 50. czy 60. to wydatek rzędu setek tysięcy dolarów, czasem nawet kilku milionów. Podobnie było z sytuacją, kiedy mała firma rozwijała się i system komputerowy zakupiony na początku działalności przestawał jej wystarczać ze względu na małą moc obliczeniową, czy też, kiedy konieczny był zakup nowego oprogramowania. Również wtedy przedsiębiorstwo zmuszone było do zakupu całkiem nowego komputera.


IBM System/360 (fot. Arstechnika/IBM)

 IBM System/360

Takie podejście do konstruowania systemów komputerowych, czyli tworzenie każdego modelu od nowa, uciążliwe było także dla firm komputerowych. Było i czasochłonne, i kosztowne, zwłaszcza tworzenie nowego oprogramowania, które zawsze było pisane dla konkretnej maszyny. Pierwszą firmą, która postanowiła to zmienić była firma IBM kierowana wówczas przez Thomasa Watsona Juniora syna założyciela IBM. Początkiem lat 60. firma zainwestowała, niebagatelną jak na tamte czasy, sumę 5 mld dolarów na stworzenie całkiem nowego systemu, który nazwano IBM System/360 (3 – trzecia generacja komputerów, 60- lata sześćdziesiąte).

Idea IBM System/360 polegała na wypuszczeniu na rynek całej rodziny komputerów, różniących się mocą obliczeniową, pamięcią, peryferiami no i oczywiście ceną. Klient, który kupił najtańszy i najmniej wydajny model mógł z czasem go ulepszać zwiększając a to moc obliczeniową procesora, a to powiększając pamięć, a to zwiększając ilość urządzeń peryferyjnych, ponieważ wszystkie modele były ze sobą kompatybilne, a co najważniejsze pracowały na tej samej liście rozkazów i miały prawie identyczny system operacyjny Był to napisany dla niższych modeli DOS/360, a dla wyższych OS/360. Klienci mieli do wyboru 5 procesorów, 19 kombinacji mocy obliczeniowej i pamięci, a peryferia np. drukarki czy napędy taśmowe współpracowały z wszystkimi modelami.

Pierwsze modele oznaczone 360/30, 360/40, 360/50 weszły na rynek w 1965 r. Następnie do 1971 r. wypuszczono jeszcze 10 modeli. Najwolniejszy model o symbolu – 30 wykonywał 34,5 tysiąca operacji na sekundę, najszybszy – 95 aż 16,5 mln instrukcji na sekundę. Najtańszy model kosztował nieco ponad 130 tysięcy dolarów, najdroższe modele nawet do 5,5 mln. IBM System/360 produkowano w latach 1965 do 1978, a już w 1968 sprzedano 14 tysięcy systemów, o przeciętnej cenie 253 tys. dolarów. Był to sukces tak technologiczny jak i finansowy IBM.


IBM System 360/75 w NASA 1969 r. (fot. ze strony www-03.ibm.com)

Ważną zaletą w pracy Systemu 360 była możliwość pracy w sieci. IBM 360 pozwalał na podłączenie do głównego komputera 250 zdalnych terminali za pomocą linii telefonicznych, dzięki czemu oddziały firm mogły korzystać z systemu zainstalowanego w centrali.

Zmiany dokonane przez IBM dotyczyły także sposobu organizacji danych. Zrezygnowano z 6-bitowego formatu danych na rzecz 8-bitowego, czyli wprowadzono bajt. Bajt=8 bitów,  pozostał standardem do dnia dzisiejszego.

IBM wdrażając System 360 w różnych branżach gospodarki, nauki czy w urzędach administracji państwowej przyczynił się do wielu zmian. Na przykład w bankowość dzięki IBM System/360, wprowadzono po raz pierwszy przelewy online. Koncern Ford wprowadził centralny system gwarancyjny oraz system kredytowania sprzedaży samochodów. W NASA 5 modeli 360/75 pracowało nad projektem księżycowym Apollo 11, dzięki czemu kosmonauci bezpiecznie wylądowali na Księżycu i bezpiecznie wrócili na Ziemię.

IBM System/360 był jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie i jednym z najbardziej wydajnych systemów komputerowych w historii, przy tym wniósł duży wkład w rozwój gospodarki USA w latach 60 i 70 XX w.

Ciekawostka

Kiedy w latach 50. wprowadzono na rynek konsumencki tranzystory, wielką furorę zrobiły małe, przenośne radia tranzystorowe, których miliony sprzedawano na całym świecie od USA po Japonię.


Kalkulator kieszonkowy Cal Tech Texas Instruments 1967 r. (fot. ze strony www.americanhistory.si.edu)

Podobnie było z układami scalonymi. Kiedy cena układu spadła do kilku dolarów za sztukę, Pat Haggerty prezes Texas Instruments postanowił wyprodukować przenośny kalkulator, który zastąpiłby wykorzystywane w biurach duże kalkulatory za kilka tysięcy dolarów, a jednocześnie byłby tak mały, by można go nosić w kieszeni. Zadanie powierzył wynalazcy układu scalonego Jackowi Kilby’emu. To on, wraz z zespołem, wykonał w marcu 1967 roku prototyp kalkulatora kieszonkowego o roboczej nazwie „Cal Tech”. Był on mały, ale ważył około kilograma, czyli wcale nie mało i kosztował również nie mało, bo 150 dolarów. Wykonywał 4 działania – dodawanie, odejmowanie, dzielenie i mnożenie. Był zasilany bateriami, ale miał też swój zasilacz. Nie posiadał wyświetlacza, wynik zapisywał na taśmie papierowej. Mimo tej ceny, która spadła potem do 100 dolarów, do roku 1972 Texas Instruments sprzedał 5 milionów tych przenośnych urządzeń. Cal Tech zapoczątkował modę na kieszonkowe kalkulatory.

 G. Shamot

 

 

Źródła
=================
Walter Isaacson – The Innovators.
http://www-03.ibm.com/ibm/history
www.gadżetomania.pl
www.americanhistory.si.edu

Układ scalony czyli Integrated Circuit czyli mikrochip

Pod koniec lat 50 w Stanach Zjednoczonych produkowane były komputery II generacji, czyli konstruowane w oparciu o tranzystory. Aby budować coraz bardziej nowoczesne komputery, o coraz większej mocy obliczeniowej potrzebne było coraz więcej tranzystorów, które łączono w układy tranzystorów, co z kolei wymagało coraz większej ilości połączeń miedzy nimi. Dla przypomnienia, IBM „Strech” superkomputer, o którym pisałem, był zbudowany z 170 tysięcy tranzystorów! Łączono je w układy na płytkach drukowanych, co wymagało kilkaset tysięcy połączeń. Te połączenia robiono za pomocą ręcznych lutowań, co nie tylko było czasochłonne, ale również zawodne. Niezbędne było usprawnienie procesu wykonywania połączeń, aby wyeliminować błędy w układach elektronicznych.  Poza tym, w tamtych czasach, ze względu na wyścig zbrojeń między USA a ZSSR, głównym odbiorcą komputerów była armia amerykańska. Wraz z unowocześnianiem broni, zwłaszcza rakietowych, wymagano coraz mniejszych i coraz bardziej wydajnych komputerów, co z kolei wiązało się z jeszcze większą ilością tranzystorów. Aby zminiaturyzować komputery, należało zminiaturyzować tranzystory i inne elementy układów elektronicznych, i to stało się najważniejszym problemem, przed którym stanęli konstruktorzy komputerów na przełomie lat 50. i 60 XX w.


Wynalazcy układu scalonego Jack Kilby i Robert Noyce
(fot. ze strony www.mlodytechnik.pl)

Robert Noyce i Fairchaild Semiconductor

Całą historię zacznę od Williama Shockleya, jednego z wynalazców tranzystora. Już będąc pracownikiem Bell Laboratories dał się poznać, jako bardzo zdolny człowiek, ale chorobliwie ambitny i ogromnie kłopotliwy we współpracy. Doświadczyli tego na własnej skórze współtwórcy tranzystora Bardeen i Brattain. Odeszli z zespołu, nie mogąc dalej współpracować z Shockleyem. Shockley też odszedł z Bell Labs, bo uważał się za wybitnie zdolnego naukowca oraz managera i postanowił zarobić miliony na swoim wynalazku. W 1955 r. założył firmę Shockley Semiconductor Laboratory w Pal Alto, w słynnej dzisiaj kalifornijskiej Dolinie Krzemowej. W 1956 r. kompletując zespół pracowników, zatrudnił dwóch młodych i bardzo uzdolnionych ludzi: chemika Gordona Moore’a i doktoranta z MIT Roberta Noyce’a. Obaj panowie tak szybko jak podjęli współpracę z Shockeleyem, tak szybko ją skończyli, a dokładnie, kiedy poznali jego apodyktyczny styl kierowania pracownikami i nieudolne zarządzanie firmą. W rok później odeszli z firmy wraz z 6 innymi pracownikami, zakładając Fairchild Semiconductor (firma istnieje do dzisiaj), w której to zaczęli produkcję tranzystorów na potrzeby armii USA. Ponieważ komputery wykorzystywane w rakietach balistycznych wymagały coraz większej ilości tranzystorów,  Noyce z kolegami rozpoczęli prace na upchnięciem tysięcy tranzystorów w małych komputerach montowanych w dziobowych częściach rakiet.

Jack Kilby i Texas Instruments

Jack Kilby zaczynał swoje przygody z elektroniką budując, jako nastolatek, krótkofalówki. W czasie wojny, w jednostce marynarki zajmującej się łącznością doskonalił swoje elektroniczne umiejętności. Po wojnie skończył studia inżynierskie i dostał się na szkolenie w Bell Labs, gdzie zdobył wiedzę na temat tranzystorów, a w 1958 zatrudniono go w Texas Instruments. Oczywiście pracował, jak wszyscy zdolni inżynierowie, dla wojska. W TI zajął się badaniami nad półprzewodnikami, a konkretnie nad różnymi możliwościami wykorzystania krzemu. W tym okresie z półprzewodników wytwarzano tylko tranzystory; Kilby wpadł na pomysł, aby z półprzewodników zbudować również inne elementy elektroniczne jak kondensatory czy rezystory. We wrześniu 1958 roku zaprezentował prototyp urządzenia, którym była malutka płytka krzemowa z wystającymi drucikami, a tak naprawdę był to układ składający się z 1 tranzystora, 3 rezystorów i 1 kondensatora, a który znamy obecnie pod nazwą IC (integrated circuit), czyli układ scalony, potocznie nazywany mikrochipem. Został on oficjalnie pokazany w marcu 1959 r.


Układ scalony J. Klibye’go 1958 r. (fot. domena publiczna)

Największe wrażenie pokaz zrobił na pracownikach Fairchaild Semiconductor, ponieważ w tym samym czasie zespół Robert Noyce’a opracował podobne urządzenie. Ich droga do wynalazku wyglądała zupełnie inaczej. Pracowali nad udoskonaleniem tranzystorów krzemowych, które łatwo ulegały uszkodzeniu mechanicznemu. Wpadli na pomysł, aby powierzchnie tranzystora powlekać warstwą tlenku krzemu, który działał ochronie jak lakier na karoserii samochodu. Nazwano to technologią planarną Hoerniego, od nazwiska pomysłodawcy. Później wymyślono, żeby w warstwie tlenku krzemu robić miniaturowe okienka, żeby domieszkować krzem, tak, aby na jednym kawałku krzemu znajdowało się kilka tranzystorów. Potem Noyce wymyślił, żeby te tranzystory połączyć drukowanymi ścieżkami z miedzi. Na koniec wspólnie z Moorem wpadli na pomysł, aby w tym układzie zbudować też krzemowe kondensatory, oporniki itd., i połączyć je nadrukowanymi na powierzchni metalowymi ścieżkami. I tak powstał układ scalony Noyce, zupełnie niezależnie od układu scalonego Klibyego.

Wojny o patent i Nobel

Wynalazek Noyce miał przewagę nad mikrochipem Kilbyego, nie wystawały z niego żadne druciki i w zasadzie łatwo było rozpocząć jego produkcję.

Texas Instrument w lutym 1959 zgłosił pośpiesznie wniosek patentowy na niedopracowany wynalazek Klibyego r. o nazwie „zminiaturyzowany układ elektryczny”. Firma Fairchild wniosek na „układ scalony oparty na krzemie” złożyła klika miesięcy później, ale za to dobrze przygotowany od strony technicznej, tak, aby nie naruszyć prawa Texas Instruments. I jak się okazało, praca nad dokumentacją się opłaciła i w kwietniu 1961 r. urząd patentowy przyznał patent firmie Noyce. Oczywiście Fairchaild złożył odwołanie i rozpoczęła się trwająca prawie 10 lat wojna o patent. W 1964 r. pierwszeństwo przyznano Kilbyemu, a potem znowu Noyce’owi. Ostatecznie, każdy z nich otrzymał patent w nieco innym zakresie, lecz to Jack Kilby w 2000 roku dostał Nagrodę Nobla z fizyki za wynalazek układu scalonego.


Układ scalony R. Noyce 1959 r. (fot. ze strony www.chiphistory.org)

Zarówno Noyce jak i Kilby byli ludźmi etycznymi, wywodzili się z rodzin chrześcijańskich, Noyce był synem pastora, i nie zależało im na kłótniach, nawet wychwalali się wzajemni, niemniej firmom zależało na zamówieniach, które wiązały się z patentami. Dlatego Texas Instrument i Fairchaild Semiconductor dogadały się i wynegocjowały traktat pokojowy dzieląc się patentem. Dzięki temu Texas Instruments w 1962 r., jako pierwsza zastosowała chipy w komputerach Air Force sterujących rakietami Minuteman II. Z kolei, kiedy powstał program kosmiczny Apollo, zlecenia na produkcję 375 tysięcy mikrochipów do 75 komputerów naprowadzających rakietę Apollo, otrzymał Fairchild Semiconductor.

Kto wygrał wojnę o układ scalony? Obaj już nie żyją. Ich wynalazki już przeszły do historii. Obaj  zostali milionerami. Kilby dostał Nobla za mikrochipa,   ale to Noyce zrobił coś, co spowodowało, że długo o nim nie zapomnimy. Założył firmę, która od wielu lat jest potentatem w swojej dziedzinie, a jej produkty wykorzystują  ludzie na całym świecie.  I pewnie, długo jeszcze będą wykorzystywać.

Intel.  Ale to już zupełnie inna historia..

 Ciekawostka

Dolina Krzemowa (Silicon Valley), znana chyba wszystkim, to określenie okolicy miast San Jose i  Pal Alto w Kalifornii, gdzie swoje biura i laboratoria mają tysiące firm z branży  high-tech, czyli szeroko rozumianej branży teleinformatycznej. W tym te największe – potentaci w produkcji sprzętu komputerowego, oprogramowania, firmy z branży internetowej czy popularnych dzisiaj social mediów.   Najstarsze przedsiębiorstwo, które ma tu siedzibę, to założona w małym garażu, w  1938 roku Hewlett-Packard. Firma Wiliama Hewletta i Dave Packarda, czyli popularne HP, to najbardziej znany producent komputerów i drukarek. Najwięcej firm komputerowych powstało w II połowie XX wieku, jak producenci procesorów Intel i AMD, producent komputerów i smartfonów Apple, firmy internetowe Yahoo!, Google, czy związane z grami komputerowymi Electronic Arts. W XXI wieku z kolei,  firmy zajmujące się mediami społecznościowymi, jak YouTube czy Facebook.


Garaż, w którym Hewlett i Packard założyli firmę HP w 1938 r.
(fot. ze strony www.hpmuseum.org)

Nazwa Silicon Valley, jako określenie terenu opanowanego przez firmy informatyczne, została użyta oficjalnie w 1971 r., w jednej z gazet i tak już zostało do dzisiaj. Jednak nazwa wiąże się z naszym bohaterem Williamem Shocklyem, który w 1955 roku założył w Pal Alto firmę produkującą krzemowe tranzystory. Mówiono wtedy, że to Shockley sprowadził w dolinę krzem (silicon). Za przykładem Shockleya coraz więcej przedsiębiorstw branży elektronicznej otwierało tam biura i fabryki, stąd dolina znana kiedyś z hodowli moreli, zaczynała być znana z krzemu i tak przyjęła się nazwa Dolina Krzemowa.

  G. Shamot

 

Źródła
=================
Walter Isaacson – The Innovators.
www.pldos.pl -Paweł Boguś
www.chiphistory.org
www.mlodytechnik.pl

Nieznany geniusz – profesor Jan Czochralski – uzupełnienie/sprostowanie

W listopadzie zeszłego roku, pisząc o historii komputerów, napisałem tekst, a w zasadzie kilka części tekstu o naszym wybitnym wynalazcy profesorze Janie Czochralskim. Bez jego wynalazku – metody otrzymywania monokryształów krzemu nie byłoby nie tylko komputerów, ale całej współczesnej elektroniki.  Ponieważ była i jest to postać mało znana, a jego życie słabo udokumentowane, opierałem się na tym, co udało mi się znaleźć w Internecie. Szczerze mówiąc, więcej znalazłem w artykułach niemieckojęzycznych czy angielskojęzycznych niż na polskich stronach, a i tego było niewiele. Napisałem tekst, jak mi się wydawało, precyzyjnie, zaznaczając, że albo czegoś dokładnie nie wiemy, albo, że dane wydarzenie z życia Profesora jest opisane w kilku wersjach. Na koniec serii poprosiłem, co z resztą mam zawsze w zwyczaju, żeby ktoś, kto ma pewne informacje na dany temat (tu o Czochralskim) napisał do mnie, a ja chętnie opiszę to albo sprostuję, jeżeli się pomyliłem.

Po kilku miesiącach napisał do mnie… biograf prof. Jana Czochralskiego, Pan doktor Paweł E. Tomaszewski, który jest pracownikiem Instytutu Niskich Temperatur i Badań Strukturalnych Polskiej Akademii Nauk. Pan Tomaszewski jest autorem jedynej, jak do tej pory, biografii Jana Czochralskiego pt.: ”Powrót. Rzecz o Janie Czochralskim”. Książki tej nie miałem przyjemności czytać przed napisaniem tekstów.

Pan dr Paweł E. Tomaszewski podziękował mi za propagowanie postaci prof. Czochralskiego i sprostował nieścisłości i pomyłki w moich tekstach. Ponieważ jest chyba jedyną osobą badającą życiorys prof. Czochralskiego od lat, więc nie mam wątpliwości, że to, co napisał jest zgodne z faktami. Chcą być rzetelnym, w tym co piszę, w korespondencji mailowej, która się między nami wywiązała, zobowiązałem się, że napiszę sprostowanie/uzupełnienie mojego tekstu. Co niniejszym czynię.


Okładka książki dr Pawła E. Tomaszewskiego – biografia prof. J. Czochralskiego

Uzupełniam i prostuję zgodnie z częściami tekstu o prof. Czochralskim.

 Uwagi do I części:

1. Napisałem:

Ponieważ nie zgodził się z niskimi ocenami, jakie otrzymał na egzaminie, nie odebrał świadectwa, choć zdawał sobie sprawę, że bez niego nie dostanie się na studia. Według innej wersji odebrał świadectwo maturalne, ale nie godząc się z ocenami, podarł je na oczach nauczyciela (to typowe dla życiorysu Czochralskiego – wiemy o nim mało, a do tego cały jego życiorys obfituje w niejasności i często mamy kilka wersji zdarzeń). Tak czy siak Jan Czochralski został bez świadectwa maturalnego”.

Pan dr Tomaszewski napisał odnośnie tego:

„Jan Czochralski nie miał świadectwa maturalnego upoważniającego do studiów wyższych z tej racji – przede wszystkim, – że Seminarium Nauczycielskie w Kcyni wydawało tylko świadectwo zdania pierwszego egzaminu nauczycielskiego. Nie jest więc istotne, czy Czochralski podarł to świadectwo, czy nie odebrał.”

2. Napisałem:

„Potem w wieku 19 lat wyjechał do Berlina, gdzie pracował, jako chemik w aptece/drogerii […]. W 1907 został zatrudniony w koncernie AEG, niektórzy podają, że apteka/drogeria też należała do AEG. Jest to możliwe, bo AEG (Allgemeine Elektricitats-Gesellschaft) na początku XX w. był największym koncernem elektrycznym w Niemczech, w jego skład wchodziło wiele firm”

Dr Tomaszewski:

„ Pytanie do Autora – kto podawał, że apteka w Berlinie należała do koncernu AEG? To była prywatna apteka.”

Znalazłem taka informację w jednym artykule, dlatego nie napisałem, że jest to możliwe, a nie, że tak było.

3. Napisałem:

 „Nie tylko pracował, jako chemik i przeprowadzał badania naukowe, ale zaczął także uzupełniać wiedzę teoretyczną, uczęszczając, jako wolny słuchacz na Politechnikę w Charlottenburgu, na wykłady z chemii. „

Dr Tomaszewski:

„Czochralski nie był nawet wolnym słuchaczem Politechniki w Charlottenburgu. Powoływanie się na Wikipedię, w przypadku Czochralskiego, może prowadzić na manowce. Tam hasło Czochralski pełne jest błędów, których nie można poprawić ze względu na politykę redakcji!”

Powołałem się nie tyle na Wikipedię, bo korzystam z niej w ostateczności, ale taką informację znalazłem w kilku artykułach m.in. w tekście prof. M. Nadera „Sylwetka Profesora Czochralskiego – przedwojenna i okupacyjna działalność, losy powojenne”.

4. Napisałem:

Artykuł autorstwa Jana Czochralskiego i Wicharda von Mollendorffa, którego Polak był wtedy asystentem, nosił tytuł „Nowa metoda pomiaru szybkości krystalizacji metalu”. Odkrycie przyniosło mu rozgłos i sławę, a metodę nazwano metodą Czochralskiego.”

Dr  Tomaszewski:

„Praca o metodzie Czochralskiego była tylko jego autorstwa. W. von Moellenforff był współautorem wcześniejszej publikacji z 1913 r.”

Tu faktycznie się pomyliłem.


Prof. Jan Czochralski (fot. Z archiwum dr P.E. Tomaszewskiego)

Do części II:

1. Napisałem:

„Środki z patentów wpływały na konto Czochralskiego do 1948 roku, dzięki czemu stał się bardzo znanym i co nie zawsze idzie w parze, bardzo bogatym naukowcem.”

Dr Tomaszewski:

„Skąd wiadomo, że środki z patentów wpływały do 1948 r.? Patent na metal B (kolejowy) wygasł wcześniej.”

Teksty o Janie Czochralskim pisałem w celach popularyzacji kompletnie nieznanego, wybitnego rodaka, po to by każdy wiedział, że taki Polak żył i zrobił coś istotnego w historii. Nie była to praca naukowa, więc wszystkich źródeł nie zapisałam, bo było ich kilkadziesiąt w różnych językach. Teraz nie wszystkie cytaty jestem w stanie odszukać w źródłach.

2. Napisałem:

„Poza tym wynalazkiem m.in. opracował odczynniki do trawienia metali, wynalazł optyczną, nierentgenowską metodę określania orientacji kryształów metali, był autorem wielu innych pionierskich badań i wynalazków. O wielu nic nie wiemy, gdyż do dzisiaj okryte są  tajemnicą wojskową czy handlową.”

Dr Tomaszewski napisał:

„Dziś prace Czochralskiego nie są już objęte żadną tajemnicą, są po prostu niezbadane! Brak pieniędzy na badania w niemieckich archiwach!”

Jeżeli tak, to bardzo źle świadczy o polskich naukowcach, że przez ponad 70 lat od wojny, a przynajmniej przez 30 lat III RP, nikt się nie zainteresował jego pracami poza Panem Tomaszewskim.

3. Napisałem:

„Prezydent Ignacy Mościcki zaproponował mu zorganizowanie Katedry Metalurgii i Metaloznawstwa na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej i objęcie stanowiska kierownika.  Czochralski mimo, że całe dorosłe życie spędził w Niemczech, czuł się Polakiem. Zgodził się i w 1928 roku wrócił do Polski.”

Dr Tomaszewski:

„Wiele wskazuje, że tzw. zaproszenie od prezydenta Mościckiego było tylko przykrywką dla działań wywiadu.”


Prof. Jan Czochralski (fot. NAC)

4. Napisałem:

„Czochralski miał przywieźć do Polski 1,5 mln złotych (przedwojennych) – kupił pałacyk na ulicy Nabielaka (obecnie znajduje się tam Ambasada Słowacji), a w rodzinnej Kcyni wybudował posiadłość z dwoma basenami, gdzie zamieszkała jego rodzina”. 

Dr Tomaszewski:

„W pałacyku przy ul. Nabielaka 4 w Warszawie jest dziś rezydencja ambasadora Słowacji a nie sama ambasada.”

Zgadza się, ambasada jest na ul. Litewskiej, na Nabielaka jest rezydencja ambasadora Słowacji.

5. Napisałem:

„Ponieważ Jan Czochralski nie miał wykształcenia akademickiego, aby formalnie mógł objąć katedrę, otrzymał w uznaniu pracy badawczej tytuł doktora honoris causa Politechniki Warszawskiej w 1928 r. lub 1929 r.,  a w 1930 tytuł profesora, mimo, że nie miał ani doktoratu, ani habilitacji.”

Dr  Tomaszewski:

„ Doktorat honorowy otrzymał w listopadzie 1929 r. Czochralski był wówczas profesorem kontraktowym. Profesurę zwyczajną otrzymał w kwietniu 1930 r.”

6. Napisałem:

„Niektórzy twierdzą, że profesor był agentem polskiego wywiadu, groziła mu dekonspiracja i dlatego wrócił do kraju. To akurat jest możliwe, ponieważ po powrocie do kraju Czochralski otrzymał nieograniczone środki na wyposażenie laboratorium i zatrudnienie pracowników właśnie od Ministerstwa Spraw Wojskowych. Katedra pracowała  na rzecz wojska i wszystkie badania zostały objęte tajemnicą wojskową.”

Dr  Tomaszewski:

„Nie wszystkie prace Katedry i Instytutu Czochralskiego były tajne. Część publikowano w jawnym czasopiśmie.”

A może Pan podać jakie to czasopismo?

Ponieważ tych wyjaśnień jest jeszcze sporo, więc pozostałe punkty opiszę w II części uzupełnień/sprostowań.

 

G. Shamot

Recenzje: Myszka do biura i domu: E-Blue Puntero EMS146BK

E-Blue Puntero o numerze katalogowym: EMS146BK to klasyczna myszka przewodowa, dostępna w dystrybucji w kolorze czarnym.

Specyfikacja:

– Rozdzielczość: 800 dpi
– Ilość klawiszy: 2 i scroll
– Żywotność klawiszy: 3 mln kliknięć
– Sensor optyczny: Red wave
– Łączność: USB
– Długość kabla: 1.6 m
– Rozmiary: 120 x 60 x 37
– Kompatybilny z Windows 98/2000/ME/NT/XP/win 7

Myszkę E-Blue Puntero o numerze katalogowym: EMS146BK otrzymujemy w niedużym kartonowym pudełku, w kolorze czarno-białym z żółto-brązowymi elementami.

Sama myszka jest wykonana z dwóch rodzajów tworzywa. Większość obudowy to czarny matowy plastik, natomiast boki oraz element w kształcie uśmiechu na grzbiecie wykonane są z przezroczystego plastiku. Po podłączeniu do komputera, przez przezroczyste elementy widać czerwone podświetlanie, co na grzbiecie daje ciekawy efekt szerokiego uśmiechu w kolorze czerwonym.

E-Blue Puntero to myszka symetryczna, przeznaczona dla prawo jak i leworęcznych użytkowników.  Jest dosyć dużych rozmiarów, więc będzie dobrze leżała nawet w dużych dłoniach. Posiada 2 przyciski oraz scroll wykonany z gumy, co zapewnia wygodę użytkowania w trakcie przewijania. Oba główne przyciski PPM i LPM są lekko wyprofilowane, tak, aby palce nie ślizgały się po nich. Pracują z lekkim oporem, który powoduje wyraźne kliknięcie podczas przyciskania. Trwałość klawiszy producent określa na 3 miliony kliknięć.

Puntero jest myszką  lekką. Pod spodem ma 2 duże ślizgacze, przez co dobrze się nią operuje podczas pracy, ale do grania raczej się nie nadaje. Myszka ma tylko jedną rozdzielczość -800DPI, co w zupełności wystarcza do pracy w biurze czy domu.

Kabel długości 1,6m jest miękki, elastyczny zakończony standardową końcówką USB, w miejscu montowania do obudowy dodatkowo wzmocniony.

Podsumowując:

ZaletyWady
Dobra jakość czarnych plastików, z których wykonano myszkęPodświetlania nie można wyłączyć
Kabel elastyczny, wzmocniony w miejscu mocowania do obudowyGorsza jakość przezroczystych plastików
Ciekawe podświetlanie
Bardzo dobra cena w naszym sklepie.

Myszka E-Blue Puntero idealnie nadaje się do pracy biurowej czy użytku domowego. Przeznaczona dla wszystkich, którym nie przeszkadza stałe podświetlanie w kolorze czerwonym. W naszym sklepie w atrakcyjnej cenie 20,00 zł.

Zapraszamy na zakupy: https://www.wajkomp.pl/e-blue-puntero-ems146bk-myszka-optyczna

G.Shamot

Polskie komputery – ODRA 1103, ODRA 1204

We Wrocławskich Zakładach Elektronicznych ELWRO, w 1966 roku wyprodukowano setną maszynę matematyczną z serii ODRA, była to ODRA 1013. W tym czasie ELWRO stało się najważniejszym zakładem produkującym komputery w Polsce, ale też  coraz więcej maszyn eksportowało do krajów bloku komunistycznego np. do Związku Sowieckiego, Czechosłowacji czy Niemieckiej Republiki Demokratycznej. ELWRO stawało się znaną firmą, a ODRA rozpoznawalną i liczącą się marką z branży komputerowej w krajach RWPG (Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej), czyli Europie Środkowej i Wschodniej.

ODRA 1103

Rok wcześniej Ministerstwo Przemysłu Maszynowego zleciło wrocławskim zakładom opracowanie specjalistycznej maszyny arytmetycznej do współpracy z maszynami analitycznymi. W tym celu stworzono zespół w składzie: Jur Lesiński, Piotr Kociatkiewicz, Bogdan Tabisz, Piotr Kremienowski i Wacław Przygoda. W końcu 1966 roku zespół skonstruował prototyp maszyny o nazwie ODRA 1103. Konstrukcja była oparta na ODRA 1013, posiadała zdecydowanie większą pamięć: ferrytową o pojemności 1024 słowa i bębnową o pojemności 32K słów. Pracowała z prędkością 5000 dodawań na sekundę. Poza standardowym oprogramowaniem do obsługi maszyny posiadała programy do przetwarzania danych w przedsiębiorstwie. Był to miedzy innymi program do liczenia listy płac pracowników, czy program PERT do zarządzania projektami w przedsiębiorstwie. W latach 1967–1969 wyprodukowano 64 komputery  ODRA 1103 – z tego 8 sztuk wyeksportowano do Czechosłowacji.


Komputer ODRA 1103, 1967 r. (fot. www.elwro.info.pl)

Nowa linia ODRY

Przełom w konstruowaniu i produkcji komputerów w ELWRO, i w całym krajowym przemyśle maszyn cyfrowych nastąpił w 1966 roku. Zespół, znanego nam z konstrukcji pierwszych maszyn marki ODRA, Thanakisa Kamburelisa rozpoczął prace nad całkowicie nowym komputerem. Dotychczas w Polsce konstruowano komputery szeregowe, czyli mogące wykonywać jedną instrukcję w danym momencie. Nowy model ODRY o numerze 1204 miał być maszyną równoległą, czyli mogącą wykonywać kilka instrukcji w tym samym czasie. W zespole Kamburelisa byli: Alicja Kuberska, Bronisław Piwowar, Edmund Szajer, Adam Urbanek i Andrzej Zasada, oraz świeżo upieczeni absolwenci Politechniki Warszawskiej – Ryszard Fudala, Bogdan Kasierski, wychowankowie prof. Antoniego Kilińskiego. Konstrukcję mechaniczną projektował Andrzej Federkiewicz wspólnie z projektantem form przemysłowych Benedyktem Hadyńskim.

Końcem 1966 wykonali oni prototyp ODRY 1204. Jedną z nowości w projekcie było zastosowanie pamięci taśmowej, która miała stopniowo zastępować zawodną i mało pojemną pamięć bębnową. Pamięć bębnowa ODRY 1204 to tylko 4 razy po 16K słów (Kilo=1024), a na  ½ calowej taśmie, o długości 730m można było zapisać  aż 4MB pamięci.  Wykorzystano pamięć taśmową PT-2 produkowaną przez warszawski RAWAR, a później przez MERA-Mat.


Sala eksploatacji wstępnej ODRY 1204 (fot. „Elektronika nad Odrą” I.Rutkiewicz)

Oprogramowanie ODRY 1204

Głównym atutem ODRY 1204, poza jej niezawodnością, była opracowana przez Kamburelisa architektura logiczna maszyny, uwzględniająca nowoczesne rozwiązania światowe oraz bogate oprogramowanie, nad którym pracowali wspólnie programiści z ELWRO oraz matematycy z Politechniki Wrocławskiej. Szef programistów Teodor Mika wspólnie z Lidią Zajchowską, Mieczysławą Piernikowską i Janiną Cichocką opracowali Język Adresów Symbolicznych (JAS), natomiast Julian Dębowy, Andrzej Czylok, Piotr Kremienowski, Stanisław Tomaszewski przygotowali obszerną bibliotekę procedur i programów użytkowych. Bardzo ważną postacią w projekcie ODRA 1204 był  Jerzy Szczepkowicz z Katedry Metod Numerycznych Uniwersytetu Wrocławskiego, który opracował dla prototypu maszyny translator języka ALGOL. Była to jego praca doktorska. Przez następne 8 lat dr Szczepkowicz opracował dla komputera ODRA 1204 trzy systemy operacyjne: system operacyjny MASON, który ze względu na zajmowanie tylko 1536 komórek pamięci operacyjnej wyparł elwrowski SOW, system operacyjny dla komputera z pamięcią bębnową oraz system operacyjny MT 1204 dla komputera z pamięcią taśmową. Dr Szczepkowicz skonstruował także, wraz z zespołem, system programowania ALGOL 1204, ALGOL 1204 dla komputera z pamięcią bębnową oraz ALGOL 1204 dla komputera z pamięcią bębnową i taśmową.


Komputer ODRA 1204, 1967 r. (fot. Domena publiczna)

Sukces handlowy ODRY 1204

Nowa ODRA była pierwszym komputerem równoległym, zbudowanym w oparciu o tranzystory i pakiety wielowarstwowe, w którym wykorzystano tranzystory krzemowe, a połączenia lutowane zastąpiono nowoczesnymi połączeniami owijanymi, przez co komputer był bardziej niezawodny. Maszyna miała pamięć operacyjną ferrytową, początkowo o pojemności 4 do 16K słów, później 32 lub 64K słów. Wszystko to powodowało, że Odra 1204 pracowała z prędkością 60 tysięcy dodawań na sekundę! 12 razy szybciej od poprzednich maszyn ELWRO.

Poza wspomnianymi pamięciami bębnowymi i taśmowymi, urządzenia peryferyjne ODRY 1204 to maszyna do pisania, perforator taśmy i czytnik taśmy perforowanej. Później dostępna była też drukarka i ekran z piórem świetlnym.

W 1968 roku ODRA 1204 została pokazana na Międzynarodowych Targach Poznańskich i od razu zebrano wiele zamówień na maszynę. Było tego tak dużo, że od razu powstało Biuro Handlu Zagranicznego mające się zająć sprzedażą ODRY za granicą.


Jeden z komputerów ODRA 1204 pracujący w ZSRR (fot. www.k-plan.livejournal.com.pl)

W tym samym roku ruszyła produkcja nowej ODRY. Jej sprzedaż okazała się wielkim sukcesem, zwłaszcza sprzedaż na eksport. Wyprodukowano do 1972 roku 179 komputerów, z czego 114 trafiło do krajów RWPG (Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej), czyli europejskich krajów socjalistycznych z ZSRR na czele. Odry trafiły m.in.  do Instytutu Nauk w Nowosybirsku, do redakcji ”Neues Deutschland” w Berlinie, gdzie wykorzystywano je do sterowania procesem drukowania gazety. Trafiła na wiele uczelni, w tym na Uniwersytet w Kairze czy do egzotycznego Bangladeszu. W kraju głównym odbiorcą maszyny był przemysł, np. Huta Katowice czy Huta Warszawa.

Sprzedaż ODRY 1204 była sukcesem zakładów Elwro nie tylko ze względu na niezawodność czy szybkość działania samego komputera. Na wysokie notowania w Europie Odry 1204 wpływ miał również serwis posprzedażowy ELWRO. Każdą maszynę instalowano u klienta, szkolono obsługę, a później, w razie konieczności, serwisowano na miejscu u klienta.

ODRA 1204 była jedną z najlepszych maszyn cyfrowych produkowanych w tym okresie w krajach Europy Wschodniej i Środkowej. Byłaby najlepszą maszyną przełomu lat 60. i 70., gdyby nie problem z ubogim oprogramowaniem podstawowym w stosunku do komputerów zachodnich. Ale to już zupełnie inny temat.

Ciekawostka

Kiedy ELWRO trafiło do Zjednoczenia MERA, zdecydowano, żeby produkcję części i podzespołów przenieść do innych zakładów Zjednoczenia, ELWRO miało się skupić na konstruowaniu i produkowaniu tylko samych komputerów. I tak przeniesiono produkcję podzespołów:


Szpula z taśmą do pamięci taśmowej obok dyskietka (fot. Domena publiczna)

  • podzespoły do drukarek, dalekopisów do zakładów Mera-Elzab w Zabrzu
  • czytniki taśm perforowanych i drukarek do zakładów Mera-Błonie w Błoniu pod Warszawą
  • elektronikę do drukarek, pamięci i głowice ferrytowe, pamięci taśmowe do zakładów Mera-Mat w Warszawie
  • obudowy i elementy metalowe do zakładów Mera-Zap w Ostrowie Wielkopolskim
  • rejestratory papierowe a później dyskietki i napędy dyskietek do zakładów Mera-KFAP w Krakowie

Jak widać, komputery ODRA to nie tylko Wrocław. Każdy z tych zakładów wpisał się w historię polskiej informatyki. O tych największych, jak Mera-Elzab czy Mera-Błonie pewnie kiedyś napiszę osobne artykuły.

G. Shamot

 

 

 

Źródła
=================
Polskie komputery rodziły się w Elwro we Wrocławiu.
Historia Elwro – R. Zuber
www.dobreprogramy

Recenzje: E-Blue Conqueror I EMS011BK Słuchawki dla graczy

Słuchawki E-Blue Conqueror I o numerze katalogowym: EMS011BK to nauszne słuchawki dla graczy, z regulowanym mikrofonem, dostępne w dystrybucji w kolorze czarnym.

Specyfikacja:

– Średnica głośnika: 40 mm
– Impedancja: 32 Ohm
– Czułość głośników: 98 dB
– Zakres częstotliwości: 20 Hz – 20 KHz
– Rozmiary: 193 x 92 x 210 mm
– Waga: 430 g
– Długość kabla: 2.1 m
– Łączność: 3.5 mm jack
– Regulacja głośności

 

 

 

Opakowanie, w którym otrzymujemy słuchawki E-Blue Conqueror I EMS011BK to typowe dla E-Blue kartonowe pudełko, w nietypowej kolorystyce: czarno-czerwono-żółtej z białymi i czerwonymi napisami. Słuchawki dodatkowo zapakowane są w grubą folie, co dobrze chroni sprzęt podczas transportu.

Po wyciągnięciu słuchawek z opakowania nic szczególnie nas nie zaskoczy, ponieważ Conqueror I to standardowe słuchawki dla gracza. Czarne nauszniki wykonane są z solidnego tworzywa, jak zawsze w E-Blue, dobrej jakości. Muszle wyłożone są miękką gąbką i obszyte ekoskórą. Dobrze przylegają do głowy i całkiem dobrze wygłuszają szumy z zewnątrz. Z kolei zewnętrzna strona nauszników ma owalny kształt, przechodzący na górze w szeroki pałąk. Pałąk jest wykonany z elastycznego tworzywa, obszytego miękką gąbką. Na górnej części gąbki znajduje się wytłoczony napis E-Blue. Pałąk można regulować, wyciągając z nausznika na około 3 cm z każdej strony, przez co da się słuchawki dostosować do każdej głowy. Na lewym nauszniku zamontowany jest długi mikrofon, regulowany do 120 stopni.

Jeżeli chodzi o kolorystykę słuchawek, są one wykonane z czarnego plastiku, natomiast dolna część obszycia pałąka i środek muszli wykonane są z czerwonego materiału. Na lewym i prawym nauszniku znajdują się czerwone napisy E-Blue i EHS011 -symbol słuchawek E-Blue Conquerer I.

 

Kabel bez oplotu  ma  2,1 m długości, zakończony jest dwoma wtykami mini jack 3,5 mm.

Słuchawki E-Blue Conquerer I posiadają 40mm głośniki, dające całkiem dobrej jakości dźwięk. Podobnie mikrofon działa bez zarzutu. Głośność można regulować wystającym kółeczkiem wbudowanym w lewym nauszniku.

Podsumowując:

ZaletyWady
Dobra jakość użytych plastikówEkoskóra, użyta do obszycia gąbki wokół muszli ,nie jest najlepszej jakości
Giętki i solidny pałąkNiezbyt dużo miejsca na uszy w muszlach słuchawek
Dobra jakość dźwięku jak na budżetowe słuchawki
Bardzo dobra cena w naszym sklepie.

 

Słuchawki E-Blue Conquerer I nie wyróżniają się niczym specjalnym. Są to dobrej jakości słuchawki budżetowe. Zadowolą początkujących graczy, a zwłaszcza młodzież, bo za niewielkie pieniądze mogą kupić markowe słuchawki. Cena w naszym sklepie 52 zł jest bez wątpienia ich największym atutem.

Zapraszamy na zakupy: https://www.wajkomp.pl/e-blue-conqueror-i-ehs011bk-sluchawki-z-mikrofonem-dla-graczy-czarne

 

G. Shamot

Polskie komputery – ODRA 1013, UMC-10, ELWAT, GEO

Pisząc o ELWRO skończyłem na roku 1965, kiedy pełną parą produkowano ich pierwszy seryjny komputer ODRA 1003. Połowa lat 60. to okres, w którym wszystkie ośrodki komputerowe w Polsce konstruowały już komputery II generacji, czyli oparte na tranzystorach, choć zdarzały się jeszcze maszyny lampowe. Powstało wtedy kilka ciekawych komputerów, o których już dzisiaj nikt nie pamięta.

Komputer UMC-10

W 1965 roku, w Katedrze Budowy Maszyn na Politechnice Warszawskiej, powstał UMC-10 –  tranzystorowy komputer zbudowany z wykorzystaniem polskich tranzystorów germanowych. Posiadał pamięć bębnową o pojemności 16K słów 36-bitowych i pamięć ferrytową o pojemności 4K słów 36-bitowych. Urządzeniami wejścia-wyjścia był dalekopis, czytnik kart i perforator kart. Komputer posiadał własny język programowania UMC-ALGOL, napisany na podstawie międzynarodowego programu ALGOL. Pracował z dużą jak na owe czasy szybkością 3000 operacji na sekundę. W przeciwieństwie do UMC-1 maszyna nie została wdrożona do produkcji. Powstały tylko 3 egzemplarze. Poza Politechniką komputer znalazł zastosowanie w Instytucie Geodezji i Kartografii oraz w Państwowym Instytucie Meteorologicznym.


Komputer UMC-10, 1965 r. (fot. www.wikipedia.org)

Komputer dla geodezji GEO

Rok później, w 1966 r., w tej samej Katerze Budowy Maszyn na zamówienie Instytutu Geodezji skonstruowano prototyp specjalistycznego komputera przeznaczonego do obliczeń geodezyjnych – nazwano go GEO-1. Był zbudowany w oparciu o schemat komputerów UMC, posiadał tylko pamięć bębnową o pojemności 16K słów, ale miał więcej urządzeń wyjścia-wejścia. Poza dalekopisem z perforatorem i czytnikiem kart posiadał jeszcze pulpit sterowniczy dla operatora i pulpit techniczny. W 1968 r. udoskonaloną wersję GEO-2 wdrożono do produkcji i wyprodukowano w ilości 11 sztuk. W latach siedemdziesiątych wyprodukowano jeszcze model GEO-20, a w osiemdziesiątych – mikrokomputer GEO-3. Łącznie 28 maszyn typu GEO pracowało w regionalnych geodezyjnych ośrodkach obliczeniowych.


Komputer GEO-1, 1966 r. (fot. Domena publiczna)

Komputer analogowy ELWAT

Również w 1966 r. we wrocławskim ELWRO zespół konstruktorów pod kierunkiem Andrzeja Myszkiera wspólnie z pracownikami Wojskowej Akademii Technicznej skonstruował, wg pomysłu Józefa Kapicy, maszynę ELWAT 1. Była to maszyna analogowa, czyli zbudowana z lamp próżniowych, znacznie szybsza od urządzeń tranzystorowych. Wykorzystywano ją do rozwiązywania równań różniczkowych oraz symulacji procesów. Była przeznaczony dla potrzeb armii, więc niewiele o niej wiemy. Ciekawostką było nietypowe wyposażenie tego komputera. Urządzeniem zewnętrznym były oscyloskop, woltomierz cyfrowy z drukarką i niespotykany jeszcze w polskich komputerach ploter. W okresie od 1967 do 1969 r. wyprodukowano w ELWRO 50 komputerów. Potem zakończono projekt przestarzałego już urządzenia lampowego.


Komputer ELWAT, 1966 r. (fot.”1000 słów o komputerach i informatyce” 1976 r. )

Odra 1013

W  czerwcu 1965 r., w ELWRO powstał prototyp ulepszonej wersji komputera ODRA 1003 o symbolu 1013. Był to komputer drugiej generacji, zbudowany w oparciu o germanowe dio­dy i tranzystory, z pamięcią bębnową i takim samym oprogramowanie jak w Odrze 1003. Różnił się tym, że po raz pierwszy wprowadzono pamięć operacyjną, ferrytową o pojemności 256 słów. Dzięki temu ODRA 1013 była 2 razy szybsza od poprzedniczki  i liczyła z prędkością 1000 operacji na sekundę. Szefem zespołu konstruktorów był Jan Markowski a w skład zespołu wchodzili: Thanasis Kamburelis, Andrzej Zasada, Janusz Książek, Jakub Markiewicz i Andrzej Niżankowski. Do produkcji skierowano maszynę rok później i w ciągu dwóch lat wyprodukowano 84 sztuki.  Z tego 47 maszyn sprzedano za granicę do krajów bloku komunistycznego, m.in. do Związku Sowieckiego, gdzie jeden z komputerów trafił w góry Kaukaz,  na szczyt Elbrusa. Pracował tam bez problemu na wysokości 5642m n.p.m.


Komputer ODRA 1013, 1967 r. (fot. Domena publiczna)

Ciekawostka

W okresie PRL gospodarka była centralnie sterowana przez państwo, a przedsiębiorstwa miały niewiele swobody gospodarczej. Nie tylko podlegały pod ministerstwa, ale też musiały należeć do zjednoczeń. Zjednoczenia zrzeszały przedsiębiorstwa z tej samej branży i tak naprawdę były biurokratyczną „czapą” nad nimi. W 1964 r. powstało Zjednoczenie Przemysłu Automatyki i Aparatury Pomiarowej „MERA”, zrzeszające firmy branży elektronicznej i komputerowej, w tym ELWRO. Od tego momentu przedsiębiorstwo nazywało się oficjalnie Centrum Komputerowych Systemów Automatyki i Pomiarów „Mera-Elwro”, chociaż i tak dalej używano nazwy i logo ELWRO.


Logo ELWRO montowane na komputerach w latach 60.(fot. www.dolny.slask.org.pl)

W tym samym roku powstał Dział Techniczny Maszyn Matematycznych, który w 1967 r. przemianowano na ELWRO SERWIS z biurami w Warszawie, Berlinie, Moskwie i Pradze. Biura zajmowały się nie tylko serwisem, ale też instalacjami maszyn i szkoleniami klientów z zakresu obsługi sprzedawanych im systemów. W 1968 roku otwarto dwa zamiejscowe odziały fabryki w Górze i w Płakowicach. Powstał też Zakład Techniki Wojskowej zajmujący się projektowaniem i wdrażaniem komputerów dla armii. ELWRO wyprodukowało w tym czasie ponad 100 komputerów i stawało się istotnym polskim przedsiębiorstwem. O pozycji i znaczeniu ELWRO w polskiej gospodarce najlepiej świadczy fakt, iż również w 1968 roku powstało Biuro Handlu Zagranicznego ELWRO. W ówczesnej Polsce zezwolenie na prowadzenie handlu za granicą, bez pośrednictwa Centrali Handlu Zagranicznego, otrzymywały duże i najprężniej działające przedsiębiorstwa. Końcem lat sześćdziesiątych były tylko 4 takie firmy: Befama z Bielska-Białej, Cegielski z Poznania, Rafamet z Kuźni Raciborskiej  i wrocławskie ELWRO.

G. Shamot

 

 

 

Źródła
=================
„Polskie komputery rodziły się w Elwro we Wrocławiu”, Pod redakcją G.Trzaskowskiej
„Konstrukcje wykonane w Zakładzie Doświadczalnym Instytutu Informatyki”, Andrzej Skorupski
www.aresluna.org –Okres maszyn cyfrowych Odra
www.dolny.slask.org.pl