Recenzje: Zestaw do gry E-Blue Cobra EKM828BK

Zestaw do gry E-Blue Cobra o numerze katalogowym EKM828BK składa się z klawiatury Cobra Combatant-X, myszki Cobra II i słuchawek Cobra X 951, dostępnych w dystrybucji w kolorze czarnym a w zasadzie czarnym z niebieskimi elementami.

Wszystkie urządzenia wchodzące w skład zestawu Cobra EKM828BK opisałem już wcześniej, jako pojedyncze akcesoria. Dlatego tu krótkie podsumowanie.

 

 Klawiatura Cobra Combatant-X

 Klawiatury Cobra Combatant-X nie ma już w indywidualnej ofercie E-Blue, została zastąpiona nowszym modelem Combatant-EX, niemniej nie jest to urządzenie w żaden sposób przestarzałe. Jest to klawiatura przewodowa, wykonana z dobrej jakości tworzywa. Nieregularne kształty oraz delikatne podświetlanie ( boki urządzenia i logo Cobry na górnej krawędzi) nadają Cobra Combatant-X sportowego charakteru. Ciekawostką jest zastosowanie aż 5 nóżek-podpórek, co pozwalają na ustawienie klawiatury w kilku płaszczyznach. Największym atutem Combatant-X jest jej wodoodporność, a dokładniej odporność na zalanie cieczą. Dzięki małym kanalikom w podstawie, wylany płyn przecieka na biurko nie zalewając elektroniki urządzenia.

Specyfikacja:

– Ilość klawiszy: 104
– Napięcie: 5 V
– Podłączenie: USB
– Długość kabla: 1.65m
– Podświetlanie LED
– Wodoodporność: TAK
– Kompatybilna z: Windows XP / Vista / 7/8 /10

Myszka Cobra II

 

Myszka Cobra II to mysz o symetrycznym kształcie, przeznaczona dla graczy zarówno prawo, jak i leworęcznych. Podobnie jak inne urządzenia z serii Cobra wykonana jest z dobrej jakości tworzywa, w większości matowego, antypoślizgowego, dzięki czemu pewnie „siedzi” w ręce nawet podczas intensywnej gry. Dwa duże przyciski PPM I LPM z wgłębieniami pod palce oraz duży gumowy scroll pozwalają na wygodną obsługę myszki. Cztery duże ślizgacze na spodzie oraz metalowe odważniki zamontowane w dole Cobry II, dopełniają obraz solidnej i niezawodnej myszki gamingowej.

Cobra II ma 6 przycisków, w tym przycisk zmiany rozdzielczości DPI połączony z diodą LED. Każda zmiana rozdzielczości (400/800/1600 DPI) powoduję zmianę intensywności niebieskiego podświetlenia. Myszka E-Blue Cobra II to stylowa i solidna broń w rękach gracza. Jedyna jej wada to brak możliwości wyłączenia podświetlania.

 

Specyfikacja:

– Regulowane DPI: 400/800/1600
– Sensor optyczny: AVAGO 3509
– Ilość klawiszy: 6
– Łączność: USB
– Długość kabla: 1,8 m
– Żywotność klawiszy: 3 mln kliknięć
– Rozmiary: 126 x 63, 7 x 38,6 mm
– Kompatybilny z Windows XP/Vista/ 7/ 8/10

Słuchawki Cobra X951

 

Słuchawki E-Blue Cobra X951 dzięki budowie i zastosowanym materiałom są elastyczne, lekkie i dobrze przylegają do głowy. Przy tym wykonane są z solidnego plastiku, a pręty do regulacji wysokości ze stali nierdzewnej. Mikrofon zamocowany w lewym nauszniku jest obrotowy i można go regulować do konta 120 stopni.

Jakość dźwięku słuchawek jest dobra, basy są wzmocnione, a mikrofon dosyć czuły. Generalnie słuchawki Cobra X951 dobrze spisują się zarówno w grze i podczas słuchania muzyki.

Wadą, czy może raczej niedogodnością, jest w E-Blue Cobra X niezbyt dużo miejsca na uszy w muszlach. Ale to dotyczy osób z dużymi uszami, pozostali zwłaszcza młodzież, nie powinna mieć z tym problemu.

Specyfikacja:

– Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
– Średnica głośnika: 40 mm
– Impedancja: 32 Ohm
– Czułość głośnika: 117 dB
– Moc znamionowa: 30mW
– Napięcie: 5 V
– Połączenie: 3,5 mm jack & USB
– Długość kabla: 2,3 m
– Rozmiary: 230 x 110 x 190 mm
– Waga: 353 g

Podsumowując:

ZaletyWady
Interesujący sportowy design całego zestawuBrak możliwości wyłączenia podświetlenia w klawiaturze i myszce
Dobra jakość użytych materiałówNiezbyt dużo miejsca na uszy w muszlach słuchawek
Ciekawe podświetlanie myszki i klawiatury
Wodoodporność klawiatury
Myszka dobrze wyprofilowana z antypoślizgowym grzbietem
Słuchawki wykonane z elastycznego i wytrzymałego tworzywa
Dobra jakość odsłuchiwanego dźwięku w słuchawkach
Bardzo dobry stosunek jakości do ceny

E-Blue Cobra EKM828BK to zestaw wykonany z dobrej jakości materiału, o ciekawym sportowym designie. Zadowoli zwłaszcza młodzież o niezbyt zasobnym portfelu. Świetnie nadaje się na prezent dla początkującego gracza.

W naszym sklepie w najlepszej na rynku cenie 165,00 zł

Zapraszamy na zakupy: https://www.wajkomp.pl/e-blue-ekm828bk-zestaw-do-gry-klawiatura-cobra-combatant-x-mysz-cobra-ii-sluchawki-cobra-x

 

G.Shamot

Geniusz o niezwykłym życiu- Jacek Karpiński, KAR-65

Perceptron

Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych mgr inż. Jacek Karpiński przeniósł się z IPPT PAN do Instytutu Automatyki PAN, gdzie, chcąc wykorzystać doświadczenia zebrane w Stanach Zjednoczonych, związane z pracami nad sztuczną inteligencją, zajął się konstruowaniem maszyny zwanej perceptronem. Nie zagłębiając się w skomplikowane wywody naukowe, można powiedzieć, że perceptron to maszyna, która potrafi sama się uczyć na podstawie obserwacji otoczenia. Pierwszą taką maszynę skonstruował w USA  Frank Rosenblatt. Polski perceptron powstał w 1964 roku, w Pracowni Sztucznej Inteligencji w Instytucie Automatyki PAN. Karpiński zbudował maszynę – sieć neuronów składającą się z 2 tysięcy tranzystorów. Potrafiła ona rozpoznawać kształty geometryczne za pomocą kamery.  Była to druga taka maszyna na świecie, ale na tamte czasy nie znalazła żadnego praktycznego zastosowania.

Afera samochodowo-pożyczkowa

W tym okresie wybuchła, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, afera związana z Karpińskim i jego stypendium w Stanach. Polskie MSW otrzymało informację ze Stanów Zjednoczonych, że pan Jacek, będąc na rocznym stypendium, zakupił w USA samochód Ford Falcon na raty. I wróciwszy do Polski zaprzestał spłacania tych rat. Próbowano sprawę zatuszować, bo nikomu nie zależało, żeby znany już wtedy naukowiec, okazał się osobną o wątpliwej reputacji- niespłacającą swoich długów. Na nieszczęście dla Karpińskiego dowiedziało się o tym też Biuro Współpracy z Zagranicą Polskiej Akademii Nauk, a w PAN, gdzie Karpiński pracował, było sporo osób nieprzychylnych inżynierowi. Zapewne wielu zazdrościło mu kariery w tak młodym wieku, licznych wyjazdów za granicę i związanych z tym apanaży. Przypominam, że były lata sześćdziesiąte – gomułkowski, siermiężny PRL, niewielu obywateli wyjeżdżało za granicę, zwłaszcza na Zachód. Otrzymanie paszportu nie było sprawą oczywistą jak dzisiaj, większość obywateli mogła o wyjazdach pomarzyć, a Karpiński jeździł po Europie, a nawet był w USA.


mgr inż. Jacek Karpiński (fot. „Perspektywy” nr 26/71)

Sam Jacek Karpiński tłumaczył się, że zostawił amerykańskiemu koledze część gotówki i stary samochód do sprzedaży, celem spłaty pozostałych rat. Jednak władze PAN wszczęły postępowanie dyscyplinarne, jednocześnie doniesiono na milicję i rozpoczęło się dochodzenie w sprawie przestępstwa dewizowego. Kiedy okazało się, że Służba Bezpieczeństwa ingeruje w to wszystko, w środowisku naukowym PAN zawrzało, a Karpiński stracił sympatię wielu pracowników tej instytucji. SB-cy skrzętnie wykorzystali ciężką sytuację Karpińskiego i w 1963 toku zmusili go do podpisania „umowy” współpracy z Służbą Bezpieczeństwa. Inżynier zobowiązał się również „informować” o konkretnych osobach, czego wcześniej nie robił, z zastrzeżeniem, że będzie donosił na osoby „działające na szkodę Polski Ludowej”. Jakkolwiek to nie brzmi zgodził się jawnie na współpracę z SB. Sprawa amerykańskiej pożyczki została na skutek tego wyciszona, Karpiński nie poniósł żadnej odpowiedzialności, ale w PANie był  „spalony”.

KAR-65

Dlatego kiedy dostał w 1965 roku ofertę od prof. Jerzego Pniewskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, nie wahał się i rozpoczął pracę dla niego. Profesor Pniewski był wybitnym fizykiem (m.in. współodkrywcą hiperjądra), kierownikiem Katedry Cząstek Elementarnych w Instytucie Fizyki Doświadczalnej, jego zespół był jedynym z bloku komunistycznego, który współpracował z CERN – Europejską Organizacją Badań Jądrowych z siedzibą w Genewie. Instytut otrzymywał z CERNu bardzo dużą ilość zdjęć i danych dotyczących badań nad cząstkami elementarnymi, ale nie posiadał sprzętu do ich analizy. Początkowo myślano o „Odrach” produkowanych we wrocławskim „Elwro”, ale komputery te nie posiadały odpowiedniej mocy obliczeniowej. Pniewski zaproponował Karpińskiemu wykonanie maszyny, która wspomogłaby przetwarzanie tych danych.

Inżynier Jacek Karpiński w 1965 roku otrzymał dwa pomieszczenie w piwnicy Instytutu Fizyki Doświadczalnej oraz 7 etatów. Zatrudnił między innymi Dianę Wierzbicką, Andrzeja Wołowskiego oraz dwójkę, która została jego długoletnimi współpracownikami: Teresę Pajkowską (programistkę) i Tadeusza Kupniewskiego.


Jacek Karpiński przy pulpicie komputera KAR-65 (fot. www.epcenter.com.pl)

Najpierw Karpiński skonstruował skaner do zdjęć, ale nie był to skaner podobny do tych, które obecnie używamy. Analizował zdjęcie, żeby na tej podstawie dokonywać skomplikowanych obliczeń. Następnie zespół zajął się pracą nad maszyną matematyczną, która mogłaby tych obliczeń dokonać. Maszyna została uruchomiona po 3 latach prac, w 1968 roku. Była to maszyna wyjątkowa, inna niż współczesne jej komputery, nazwano ją KAR-65.

KAR-65 był zbudowany z polskich tranzystorów TG-40 i diod DOG-61, w sumie z 65 tysięcy elementów. Był komputerem asynchronicznym, czyli nie miał zegara, sterowało nim 5 automatów skończonych. Posiadał pamięć bębnową i własny system operacyjny stworzony przez inż. Karpińskiego. Pracował z prędkością 100 tys. operacji na sekundę, a przynajmniej takie dane podawał Karpiński. Nie wnikając czy dane były precyzyjne, musiał być i tak znacznie szybszy od współczesnych mu komputerów „Odra”, bo te liczyły z prędkością 500-1000 operacji na sekundę. Do tego był znacznie mniejszy.  Sam komputer to 2 szafki o wymiarach 1,7×1.4x04m do tego interfejs wielkości biurka. „Odra” zajmowała całe pomieszczenie, czasem dwa. Wygląd interfejsu, czy jakbyśmy dzisiaj powiedzieli design, opracował plastyk Stanisław Tomaszewski, który pracował już z Karpińskim przy AKAT-1.


Zespół twórców KAR-65 (zdjęcie z kolekcji Doroty Karpińskiej)

Praca nad KAR-65 przebiegała z problemami, wiele osób utrudniało prace inżynierowi, niektórzy pisali donosy do prof. Pniewskiego oczerniające Karpińskiego, sugerując, żeby profesor zerwał współpracę z „hochsztaplerem”. Napisano nawet do prokuratury, że Karpiński to oszust wyciągający pieniądze z budżetu uczelni. Problemy były również z dostawami podzespołów. Fabryka Półprzewodników „Tewa”, monopolista w produkcji tranzystorów, miała kłopoty z produkcją podzespołów odpowiedniej jakości. Karpiński podejrzewał, że to prof. Łukasiewicz z Instytutu Maszyn Matematycznych torpeduje jego pracę, naciskając na „Tewę”. W końcu KAR-65 został zaprezentowany w 1968 r., w Zakopanem, podczas pierwszego Ogólnopolskiego Sympozjum Maszyn Matematycznych. Komputer był sukcesem technologicznym, chwalono go nawet w konkurencyjnym IMM PAN. Wszystko wskazywało, że będzie też sukcesem komercyjnym, ale tak się nie stało.

Ciekawostka

Z całym szacunkiem dla Karpińskiego i do tego, co mówił o sabotowaniu jego prac przez konkurencję oraz o cenzurowaniu jego i jego komputera w prasie czy telewizji. Choć miał sporo racji, to jednak KAR-65 nie miał szans na sukces w tamtych czasach. Problem tkwił w dostępie precyzyjnych podzespołów elektronicznych i problem ten nie dotyczył tylko Karpińskiego, ale wszystkich, którzy w PRLu zajmowali się produkcja komputerów, nawet wrocławskiego „Elwro”.


Komputer KAR-65 w Muzeum Techniki (fot. Domena publiczna)

Dostępu do zagranicznych podzespołów nie było, ze względu na cenę. W kraju jedyną fabryką nowoczesnych tranzystorów była „Tewa”, a ta nie nadążała z zamówieniami.  Z innymi podzespołami było jeszcze gorzej. Budując KAR-65 zespół Karpińskiego korzystał z pomocy rzemieślników i to bynajmniej niezajmujących się elektroniką. W PRL, a zwłaszcza w latach 50. i 60. rzemiosło i wszelaki prywatny biznes był wrogiem państwa budującego socjalizm i stawiającego na wielkie państwowe zakłady i fabryki. Każda działalność prywatna napotykała na utrudnienia i szykany. Nie było mowy o prywatnych zakładach produkujących podzespoły elektroniczne. Dlatego Karpiński korzystał z wszystkich możliwych kooperantów. W produkcji obwodów drukowanych pomagał im fotograf, a blaszki stykowe wyprodukował producent kielichów mszalnych! Część materiałów pochodziła z czarnego rynku, czyli najczęściej przemytu. O ile wybudowanie jednego egzemplarza się powiodło, o tyle produkcja seryjna komputera nie miała prawa się udać.

KAR-65 okazał się bardzo dobrym komputerem, jedyny egzemplarz przepracował 20 lat na uniwersytecie, potem został eksponatem Muzeum Techniki. Karpiński tymczasem skupił się na pracy nad jeszcze lepszym komputerem. A był nim…

 

G. Shamot

 

 

 

Źródła
=================
Adam Kochajkiewicz -Działania służb specjalnych Polski
Ludowej wobec inżyniera Jacka Karpińskiego w latach 1950–1990
„Co się stało z polskim Billem Gatesem – Jacek Karpiński”, TVP
www.dobreprogramy.pl
www.sppw1944.org
www.epcenter.com.pl

Recenzje: Klawiatura mechaniczna dla graczy E-Blue Mazer FPS EKM737

E-Blue Mazer FPS numerze katalogowym EKM737 to mechaniczna, podświetlana klawiatura oferowana w dystrybucji w kolorze czarnym, a w zasadzie stalowo-czarnym.

Specyfikacja:

Ilość klawiszy: 104
Wymiary: 445 x 142.5 x 37.5 mm
Waga: 930 gramów
Żywotność: >50 mln
Łączność: USB
Długość kabla: 1.8 m
Przełączniki: JWH Blue (Niebieskie)- 2.4 mm, charakterystyczny dźwięk kliknięcia podczas użytkowania
Kompatybilny z: WIN 98/2000/XP/VISTA/WIN7/Win8/Win10/Mac OS

Klawiaturę E-Blue Mazer FPS EKM737 otrzymujemy w kartonie firmowym E-Blue w kolorze szaro-niebieskim z czarnymi, białymi i stalowymi napisami. Klawiatura dodatkowo zapakowana jest w grubą folię. Całość opakowania dobrze chroni urządzenie przed uszkodzeniem w czasie transportu.

Po wyciągnięciu E-Blue Mazer FPS 737 z opakowania, rzuca się w oczy interesujący design. Czarne, podniesione klawisze, zwane też „pływającymi” klawiszami, zainstalowane na podstawie w naturalnym kolorze stali. Jest to klawiatura pełnowymiarowa z częścią numeryczną, dzięki metalowej podstawie jest ciężka i stabilnie leży na biurku. Podwyższone klawisze ułatwiają utrzymanie czystości.

Po podłączeniu E-Blue EMK737 do komputera, włącza się podświetlanie uderzając w oczy fontanną barw i efektów świetlnych – podświetlana jest cała klawiatura. Świeci się przezroczysty spód klawiatury oraz klawisze, każdy rząd w innym kolorze. Od góry kolejno rzędy świecą kolorami: niebieskim, pomarańczowym, czerwonym, zielonym, fioletowym, różowym. Możemy za pomocą kombinacji klawiszy ustawić 4 intensywności światła.

Klawiatura ma aż 10 trybów podświetlania. Przykładowo, można ustawić świecenie tylko klawiszy gamingowych (W, S, A, D i strzałki) lub świecenie tylko klawisza, którym akurat klikamy. W sumie mamy kilkadziesiąt kombinacji świecenia klawiszy – jednym słowem, można sobie zrobić dyskotekę na biurku. Na szczęście 5 spośród tych 10 można ustawić indywidualnie, więc każdy znajdzie jakąś kombinację podświetlania dla siebie. A kogo zmęczy świetlna zabawa i zechce się skupić na standardowych funkcjach klawiatury, może po prostu wyłączyć podświetlanie.

 

Jeżeli chodzi o mechaniczne przełączniki klawiszy, to w E-Blue Mazer 737 zastosowano przełączniki JWH typu Blue, czyli takie, które w momencie zadziałania wydają charakterystyczny dźwięk, zwany tactile bump, czyli głośne kliknięcie. Taka reakcja jest bardzo przydatna podczas szybkiego pisania w edytorze tekstu, bo wiadomo, kiedy wciśniemy klawisz. Jednak to zachowanie się klawisza związane jest z nieco większym oporem stawianym przez przełącznik, co w przypadku gier wymagających częstych, następujących po sobie uderzeń klawisza może trochę spowalniać akcję. Chociaż są gracze, którym to nie przeszkadza. Mam na myśli zaawansowanych graczy. Gracz rekreacyjny nawet nie zwróci na to spowolnienie uwagi.

Klawiatura Mazer 737 posiada anty-gosting, czyli system zapobiegający blokowaniu się klawiszy w przypadku naciśnięcia kilku klawiszy w tym samym czasie. Posiada także 12 klawiszy multifunkcyjnych, co sprawia, że nadaje się do różnych zastosowań, nie tylko gamingowych. Nadaje się nawet dla księgowej, ponieważ, w przeciwieństwie do Mazer EMK727, jest wyposażona również w część numeryczną.

Jeżeli chodzi, o jakość klawiatury Mazer FPS 737, to trzeba przyznać, że klawisze są wykonane z bardzo solidnego materiału, podobnie jak podstawa. Trwałość wykonania potwierdza producent podając wytrzymałość urządzenia na ponad 50 mln kliknięć. Kabel również wygląda na solidny. Długość 1.8 m z oplotem i filtrem przeciwzakłóceniowym.

 

Podsumowanie:

ZaletyWady
Interesujący design - podwyższone klawiszePrzełączniki typ Blue stawiają spory opór przy klikaniu co może utrudniać granie w niektóre tytuły
Bardzo dobra jakość użytych materiałówPoza tym klawiatura nie ma wad
Podświetlanie w 6 kolorach, z możliwością regulacji 4 stopni intensywności
Możliwość ustawiania 10 trybów podświetlania w tym 5 trybów indywidualnych
12 klawiszy funkcyjnych
Łatwość utrzymania czystości dzięki pływającym klawiszom

E-Blue Cobra Mazer EKM737 to  klawiatura ciekawa wizualnie, z niesamowitymi efektami świetlnymi, wykonana z bardzo dobrej jakości materiałów. Jest to niewątpliwie bardzo dobra klawiatura mechaniczna, przetestowana przez zawodowych graczy. I graczom zawodowym można ja także polecić. Jeżeli weźmiemy pod uwagę stosunek jakości do ceny, jest to jedna z najlepszych klawiatur mechanicznych na naszym rynku.  W naszym sklepie, w doskonałej cenie 218 zł.

Zapraszamy na zakupy: https://www.wajkomp.pl/e-blue-mazer-mechanical-fps-ekm737-mechaniczna-klawiatura-dla-graczy

 

G. Shamot

Geniusz o niezwykłym życiu-Jacek Karpiński, AKAT-1

W 1957 r. zaczyna działać pierwsza elektroniczna maszyna licząca skonstruowana przez inżyniera Jacka Karpińskiego, nazwana AAH. Była użytkowana przez 20 lat, wykonując obliczenia potrzebne do długoterminowych analiz pogody. W zespole, który pracował nad tą maszyną był też Marek Karpiński, brat Jacka, także utalentowany inżynier. Niestety Marek zginął w czasie wyprawy w Tatry w tym samym 1957 roku (ojciec braci zginał w 1939 roku, w czasie wyprawy w Himalaje). Kończąc pracę nad AAH Karpiński zaczyna pracować nad analizatorem równań różniczkowych, który miał wspomagać projektowanie złożonych systemów dynamicznych np. przepływów cieczy, wymiany  ciepła.

 

mgr inż. Jacek Karpiński (fot. Lucjan Fogiel)

Kosmiczna maszyna – AKAT-1

 AKAT-1, bo tak nazwano urządzenie, ukończono oficjalnie w 1959 r.  (Karpiński podaje datę 1957 r.) dzięki współpracy inżynierów Jacka Karpińskiego, Janusz Tomaszewskiego, Janusza Dernałowicza, Waldemara Jarosińskiego z Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN oraz plastyków z Zakładu Artystyczno-Badawczego Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie – Emila Cieślara, Andrzej Wróblewskiego, Olgierda Rutkowskiego i Stanisława Siemka. Wymieniam nazwiska wszystkich twórców, bo AKAT-1 nie był zwykłym komputerem, jakie w tamtych latach konstruowano. Był to nie tylko pierwszy tranzystorowy analizator równań różniczkowych na świecie, ale był też pierwszy na świecie komputer rozmiarów biurka, który wyniki obliczeń pokazywał na ekranie. Współczesne mu maszyny były wielkości szafy, nie miały ekranu, wyniki obliczeń drukowały na papierze perforowanym, w najlepszym wypadku na drukarce. Układ komputera czyli jednostka centralna połączona z panelem sterującym i ekranem przypomina kształtem komputery typu desktop budowane na świecie dopiero w latach osiemdziesiątych! A całość projektu od strony graficznej przypomina  kosmiczną maszyną rodem z filmów typu „Star Trek”. Tyle że serial „Star Trek” powstał kilka lat później, w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. Można śmiało  powiedzieć, że ta unikatowa maszyna to wizjonerskie dzieło polskich inżynierów i plastyków, wyprzedzające swoje czasy co najmniej o klika lat.


Projekt graficzny komputera AKAT-1 wykonany w ASP Warszawa
(fot. www.zwyklezycie.pl)

Szkoda, że historia tego komputera skoczyła się na jednym egzemplarzu. AKAT-1 obecnie jest eksponatem w Muzeum Techniki w Warszawie, a w zasadzie w Narodowym Muzeum Techniki, bo tak teraz ta instytucja się nazywa. Muzeum Techniki zbankrutowało i  popadło w ruinę, od wielu miesięcy nie można go zwiedzać. Powstał nowy twór urzędniczy, oby też znalazły się pieniądze w budżecie na  ochronę naszych zabytków techniki, w tym wielu wyjątkowych komputerów z okresu PRLu.

Stypendium w USA

O analizatorze AKAT-1 pisała prasa, pokazywano go w TVP, stał się popularny w kraju. Dzięki temu Jacek Karpiński został zgłoszony przez władze PAN, w 1960 roku, do nagrody młodych talentów techniki przyznawanej przez UNESCO. Spośród 20 kandydatów z całego świata komisja wybrała 6 laureatów, wśród których był 33-letni Jacek Karpiński. Nagrodą było roczne stypendium na wybranej uczelni, w celu dalszego kształcenia się. Karpiński, ze względu na badania nad sztuczną inteligencją, która była jego pasją, wybrał Laboratorium Komputerowe na Uniwersytecie Harvarda, gdzie pracowano nad tym zagadnieniem.

 Wyjazd początkiem lat sześćdziesiątych do USA  – światowego centrum informatyki,  było chyba marzeniem każdego miłośnika komputerów, a już na pewno każdego polskiego miłośnika komputerów. Przypominam młodym czytelnikom, że był to głęboki PRL, gdzie ludzie nie mieli paszportów w domu, a i nie każdy mógł go otrzymać. Wyjazd za granicę wiązał się ze zdobyciem paszportu i wizy, nawet do sąsiedniej Czechosłowacji czy Związku Radzieckiego. Wyjazd  za Atlantyk był dla wielu Polaków mało realnym marzeniem. A to ze względu na trudności z paszportem, problem z otrzymanie wizy i z wysokimi kosztami podróży.

Karpiński wyjechał do USA w czerwcu 1961 roku, przebywał tam do czerwca 1962 roku. Odbywał staż nie tylko w Computation Laboratory na Uniwersytecie Harvarda, ale też w słynnej politechnice Massachusetts Institute of Technology w Cambridge. Odwiedził ponad 20 uczelni i laboratoriów komputerowych. Spotykał się z najwybitniejszymi informatykami jak na przykład Johnem Eckertem, jednym z współtwórców słynnego ENIACa czy Edwardem Moorem, pionierem badań nad sztuczną inteligencją.


Zespół konstruktorów przy AKAT-1
(fot. www.domzpomyslem.pl)

Amerykanie proponowali mu pracę  na Uniwersytecie w Los Angeles, takie oferty miał też od firm prywatnych, w tym od IBM, ale odmówił. Tak bardzo zależało Amerykanom na ściągnięciu go do siebie, że nawet pozwolili mu zobaczyć ściśle tajne laboratorium wojskowe w bazie wojskowej Los Alamos, gdzie najwybitniejsi naukowcy, nie tylko amerykańscy, pracowali nad bronią atomową i wodorową. Jak twierdzi Karpiński, rozmawiał z nimi jak równy z równymi, nawet zaskoczył ich swoimi przemyśleniami nad sztuczną inteligencją. Nie dał się jednak przekonać do pozostania w Stanach Zjednoczonych. Stwierdził, że walczył w czasie II Wojny Światowej o Polskę i chce pracować i tworzyć komputery dla Polski.

Współpraca ze Służbą Bezpieczeństwa

Chciał pracować dla Polski i pracował. Ale też pracował dla służb specjalnych Polski Ludowej, co nie jest tożsame. Wiadomo, że Karpiński był patriotą i nie ma w tym temacie wątpliwości. Problematyczne są jego związki z tajnymi służbami PRL, które przez lata  narobiły mu w życiu sporo problemów.

 Oczywistą sprawą w krajach komunistycznych, w tym w PRLu była inwigilacja obywateli przez Służbę Bezpieczeństwa i inne służby jak np. wywiad. Karpiński z racji przynależności do AK był po wojnie szykanowany, miał problemy z  pracą jak tysiące żołnierzy Armii Krajowej czy innych niekomunistycznych organizacji ruchu oporu. Stąd trochę dziwi łatwość, z jaką podjął współpracę z wywiadem, kiedy wyjeżdżał do Stanów. Tym bardziej, że  jako pracownik PAN nie miał problemu z paszportem i kila razy w latach 50. wyjeżdżał na Zachód, na konferencje naukowe czy wydarzenia techniczne m. innymi do Francji i Anglii.


Analizator równań rożniczkowych AKAT-1
(fot. Muzeum Techniki NOT)

Starając się o wyjazd na stypendium do USA, zgodził  się na współpracę ze służbami w zakresie naukowo-technicznym, kategorycznie odmówił współpracy z wywiadem wojskowym czy politycznym oraz przekazywania informacji o konkretnych osobach. Według dokumentów z  IPN Karpiński uważał, że informacje naukowe i ich praktyczne zastosowanie w konstrukcjach powinny być ogólnodostępne i zgodził się na przekazywanie pracownikom wywiadu informacji technologicznych, które zdobędzie w USA, jak to stwierdzono w dokumentach – dla dobra Polski. Od początku 1961 r. rozpoczęły się regularne kontakty inżyniera z wywiadem, ale o tym szerzej w następnym tekście.

Ciekawostka

Okazało się, że Jacek Karpiński jest świetnym szpiegiem technologiczny czy, jakbyśmy teraz powiedzieli, szpiegiem gospodarczym. Wracając z USA przywiózł ze sobą 150 kilogramów materiałów naukowych i dokumentów, wiele oznaczonych klauzulą „tajne”. Dwa lata później w Pałacu Kultury i Nauki odbywała się konferencja, na której prezentowano nowoczesny komputer firmy Elliot Brothers o nazwie Elliot 503. Karpiński na tyle zaprzyjaźnił się z pracownikami firmy, że zdobył kompletną dokumentację techniczną komputera. Był to tak duży sukces, że Departament I MSW czyli wywiad cywilny przyznał mjr Gociowi (oficer prowadzący Karpińskiego) wyróżnienie i nagrodę pieniężną w wysokości  5 tysięcy złotych (około 3 ówczesne pensje) za zaoszczędzenie znacznych sum dewiz i złotych polskich. Czy Karpiński coś z tego dostał, nie wiadomo. Wiadomo, że wyjeżdżając do USA dostał na pokrycie kosztów podróży 300 dolarów. Średni zarobek wynosił wtedy 20 dolarów, przeliczając na dzisiejsze zarobki daje to około 75 tysięcy złotych.

 

G. Shamot

 

 

 

Źródła
=================
Adam Kochajkiewicz – „Działania służb specjalnych Polski Ludowej wobec inżyniera Jacka Karpińskiego w latach 1950–1990”.
www.sppw1944.org
„Co się stało z polskim Billem Gatesem – Jacek Karpiński”, TVP

 

Recenzje: E-Blue Mazer Type R II EMS601GY bezprzewodowa myszka dla graczy

Myszka E-Blue Mazer Typ R II o numerze katalogowym: EMS601GY to bezprzewodowa myszka dla graczy, dostępna w dystrybucji w kolorze szarym.

Specyfikacja:

– Podświetlanie LED
– Połączenie bezprzewodowe: 2.4 GHz
– Zasięg: do 10 metrów
– Chip: AVAGO A3000
– Czas reakcji: 250 Hz
– Przyspieszenie: 20G
– Regulowane DPI: 500/1000/1750/2500
– Ilość klawiszy: 6
– Żywotność klawiszy: 5 mln uderzeń
– Rozmiary: 125 x 85 x 40 mm
– Waga: 139 g
– Bateria: 2 x AA
– Kompatybilna z: XP/Vista/Win7/Win8/Win10

 

E-Blue Mazer Typ R II otrzymujemy w zapakowaną w pudełko z przednią ścianką wykonaną z  przezroczystego tworzywa, które świetnie eksponuje myszkę zamontowaną pionowo na przeciwległej, kartonowej ściance. Mysz przyczepiona jest specjalnym uchwytem, zabezpieczającym ją przed uszkodzeniem podczas transportu. Kolor pudełka, tradycyjnie dla E-Blue, czarno-niebieski, z niebieskimi i białymi napisami..

Mazer R II EMS601GY, podobnie jak wcześniejszy model Mazer R EMS152 to myszka dla osób praworęcznych. Wyróżniają ją dwa skrzydełka, z lewej strony obudowy większe, stanowiące podpórkę dla kciuka i mniejsze z prawej strony, które jest podpórką dla małego palca. Dwa główne przyciski myszki są duże i symetryczne, wyprofilowane tak, aby palce nie ześlizgiwały się w czasie gry. Górna część obudowy oraz dwa główne przyciski są wykonane z bardzo dobrej jakości matowego tworzywa w kolorze ciemno szarym, a boki z gładkiego plastiku jasno szarego. Miejscami obudowa jest przezroczysta, dzięki czemu widać efektowne, zimno-niebieskie podświetlanie gryzonia.

Mysz Mazer R II  ma 6 przycisków: dwa główne, dwa boczne, scroll oraz przełącznik rozdzielczości DPI, który umiejscowiony jest na grzbiecie obok scrolla. Możemy korzystać z czterech ustawień DPI: 500, 1000, 1750 i 2500.

 

Na spodzie, poza czterema ślizgaczami, myszka ma skokowy przełącznik – włączenie, wyłączenie oraz w trzeciej pozycji włączenie myszki z efektem podświetlania. Podświetlany jest dół myszki, w zasadzie na całym obwodzie,  a na górze napis Mazer oraz dwie linie rozdzielające część grzbietu z matowego plastiku od części wykonanej z gładkiego tworzywa. Podświetlane jest też kółeczko scrolla.  Zimno niebieskie efekty świetlne ożywiają myszkę nadając jej sportowego charakteru.

E-Blue Mazer R II to mysz bezprzewodowa, wykorzystująca technologię 2,4 GHz pozwalająca na bezzakłóceniową pracę nawet do 10 m od komputera. Zasilana jest dwoma bateriami AA, znajdującymi się w zestawie. Posiada tryb energooszczędny, który po kilku minutach bezczynności wyłącza podświetlania i myszka przechodzi w stan uśpienia, co oszczędza baterie. Niemniej, jeżeli gramy intensywnie i często, warto zainwestować w baterie  wielokrotnego ładowania.

Sensor AVAGO 3000 zapewnia nam precyzję ruchu myszki, chociaż nie jest to sensor z najwyższej półki. Z drugiej strony dla myszki , której cena nie przekracza 150 złotych, sensor jest wystarczająco dobrej jakości. Z kolei bardzo dobrej jakości mikroprzełączniki zapewniają trwałość nawet do 5 mln kliknięć. Biorąc jeszcze pod uwagę wysokiej jakości materiał użyty do produkcji i jakość wykonania urządzenia, mamy pewność, że  Mazer EMS601 to dobrej jakości urządzenie dla gracza.

 

Podsumowując:

ZaletyWady
Bardzo dobra jakość użytych materiałów Trochę słaby sensor Avago 3000 jak na sportową myszkę
Elegancki sportowy design
Wyjątkowy efekt podświetlania
Atrakcyjna cena w naszym sklepie

Myszka E-Blue Mazer Typ R II może nie jest myszka dla profesjonalistów, ale jej sportowy styl i solidność wykonania zadowoli wielu graczy. Myślę, że jest to jedna z najlepszych, a bez wątpienia jedna z najciekawszych bezprzewodowych myszek gamingowych. W naszym sklepie w najlepszej cenie na rynku 130 zł.

Zapraszamy na zakupy: https://www.wajkomp.pl/e-blue-mazer-r-ii-ems601gy-myszka-dla-graczy-bezprzewodowa-szara

 

G.Shamot

Geniusz o niezwykłym życiu- Jacek Karpiński, AAH

Zapytacie: ”Znowu geniusz?  Niedawno skończyłeś pisać o Janie Czochralski, a tu kolejny geniusz?”. Tak, kolejny geniusz, i pewnie nie ostatni, o którym napiszę. Polska to kraj technicznych geniuszy, o których my, ich rodacy, kompletnie nic nie wiemy. Mieliśmy na przestrzeni dziejów, a zwłaszcza w ostatnich dwóch wiekach tylu odkrywców, wynalazców i wybitych konstruktorów, że jak to się potocznie mówi: „ w pale się nie mieści”. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że gdyby oni mogli żyć w wolnej Polsce i dla Polski pracować, bylibyśmy potęgą gospodarczą większą niż Stany Zjednoczone! Niestety, z racji naszej pogmatwanej historii, zmuszeni byli do życia poza krajem albo do pracy pod zaborami, dlatego lepiej znani są w innych krajach niż w swojej ojczyźnie. Jak wspomniany profesor Jan Czochralski w Niemczech. Jak Erazm Jerzmanowski – powstaniec styczniowy, specjalista od gazownictwa „człowiek, który oświetlił Amerykę”- w USA. Jak Witold Zglenicki – geolog i nafciarz, „człowiek, który z Baku uczynił naftowe Eldorado” – w Rosji. Przykłady można mnożyć. Wszyscy wybitnie zdolni, sławni w krajach, w których pracowali i bardzo zamożni, dzięki swojej wiedzy i pracy.


Adam „Akar” Karpiński – ojciec Jacka
(fot. Domena publiczna)

Rodzina Jacka Karpińskiego

 

Jacek Karpiński, choć porównuje się go do Billa Gatesa czy Steve’a Jobsa, bogaty nigdy nie był, bywało ze żył biednie. Chociaż większość życia spędził w Polsce, jest u nas mało znany. Najlepszym dowodem jest fakt, że wpis o nim w polskojęzycznej Wikipedii (nie chodzi mi, broń Boże, o rzetelność wiedzy, tylko o popularność tego medium) jest 3-4 razy krótszy i mniej szczegółowy niż w angielskiej wersji!

Jacek Karpiński, zważywszy na jego rodziców, nie mógł być postacią tuzinkową. Matka Wanda – lekarz, profesor i dziekan warszawskiego AWF-u, była z zamiłowania taterniczką i alpinistką. Była też osobistą łączniczką marszałka Piłsudskiego. Ojciec Adam, pseudonim „Akar”, również taternik, alpinista i pionier polskiego himalaizmu. W czasie I wojny żołnierz Legionów, potem już w Wojsku Polskim, służył w lotnictwie. Inżynier mechanik, konstruktor lotniczy i pilot sportowiec. Konstruował samoloty sportowe i szybowce. Był współtwórcą pierwszego polskiego szybowca SL-1 „Akar”. Również konstruktor sprzętu alpinistycznego: namiotów, śpiworów itp. Zginał podczas wyprawy w Himalajach.

Jacek Rafał Karpiński urodził się we Włoszech, w 1927 r., kiedy rodzice byli na wyprawie w Alpach. Matka chciała go urodzić wysoko w górach pod szczytem Mont Blanc i tylko pogoda pokrzyżowała jej szyki i Jacek urodził się w Turynie. Z takim dziedzictwem nie mógł zostać przeciętnym człowiekiem.


Znaczek Grup Szturmowych Szarych Szeregów
(fot. Domena publiczna)

Żołnierz Szarych Szeregów i Armii Krajowej

 

W czasie II Wojny Światowej, mając 14 lat, wstąpił do Szarych Szeregów, gdzie pod pseudonimem „Jacek” brał udział w małym sabotażu – malował znaki Polski Walczącej na murach czy wybijał szyby w niemieckich sklepach itp.  Rok później, podając się za osiemnastolatka, trafił do Grup Szturmowych, gdzie brał już udział w akcjach bojowych. Jedną z nich był atak na posterunek niemieckiej policji granicznej w Sieczychach, w której zginał słynny „Zośka” Tadeusz Zawadzki, szef Grup Szturmowych. Karpiński został poważnie ranny podczas wybuchu bomby domowej roboty, którą robił z kolegami na potrzeby Grup Szturmowych. W wyniku wybuchu ucierpiała jego ręka, twarz i oczy. Była obawa, że straci wzrok, ale wyleczył się, choć ręka już nie wróciła do pełnej sprawności. W czasie Powstania Warszawskiego walczył w Batalionie Armii Krajowej „Zośka” (nazwanym tak na cześć Zawadzkiego), między innymi i ze słynnym poetą Krzysztofem K. Baczyńskim, z którym się przyjaźnił w czasie okupacji, a który zginął w Powstaniu. Jacek po raz kolejny został ciężko rany – postrzał w kręgosłup i miednicę. Do końca Powstania leżał sparaliżowany w szpitalu, nie trafił w ręce Niemców dzięki fałszywej karcie choroby. Po upadku Powstania, przez obóz przejściowy w Pruszkowie trafił do Radomska. Następnie przebywał na Podhalu, gdzie uczył się na nowo chodzić, przemierzając górskie szlaki. Przez długi czas chodził o kulach. Wrócił do zdrowia, choć poważny uszczerbek na zdrowiu pozostał mu na całe życie – pocisku, który utkwił w miednicy nie udało się wyciągnąć. Za udział w akcjach Szarych Szeregów i Armii Krajowej 3-krotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Jak widać, już za młodu był nietuzinkowym chłopakiem.


Jacek Karpiński w Tatrach
(fot. strona:www.spkalwaria.iap.pl)

Pierwsze prace

 

Po wojnie kontynuuje przerwaną edukację, studiuje na Politechnice Łódzkiej, potem przenosi się na Politechnikę Warszawska, gdzie uzyskał tytuł magistra nauk technicznych i inżyniera elektryka w 1951 roku.

Razem z częścią żołnierzy AK ujawnił się w 1945 r. Uniknął więzienia, ale był przez UB-ków inwigilowany i kilka razy musiał zmieniać miejsca pracy. Zapisał się do ZBOWiD-u (Związek Bojowników o Wolność i Demokrację) czyli organizacji kombatantów, żeby otrzymać uprawnienia do renty inwalidzkiej. Jednak kiedy się okazało, że komuniści aresztują jego kolegów z  AK należących do ZBOWiD-u, wypisał się i stracił prawo do renty.

Pierwszą pracę dostał, jak to wtedy bywało, z nakazu w Centralnym Laboratorium Polskiego Radia. Kiedy się dowiedziano, że był żołnierzem AK, został zwolniony. Podobnie było w Laboratorium Zakładów Radiowych im. Kasprzaka, skąd wyrzucono go po kilku dniach. W końcu udaje mu się dłużej pracować w Zakładach Wytwórczych Urządzeń Radiotechnicznych, w oddziale T-12 na Żoliborzu, gdzie produkowano m.in. radiostacje i inne środki łączności na potrzeby wojska i milicji. Tam też był systematycznie odwiedzany przez UB-eków, którzy wszystko o nim wiedzieli, nawet co mówi w czasie pracy. Nie zwolniono go z zakładu, bo okazał się zdolnym konstruktorem. Tam skonstruował pierwsze swoje urządzenie elektroniczne – nadajnik krótkofalowy NPK-2.

Dzięki pogodnemu usposobieniu znosił wszystkie szykany, jakie go spotykały za przynależność do AK. Komuniści i ludzie im służący  mówili o nim „szpieg” „dywersant” lub „sabotażysta”. Śmiał się z tego mówiąc, że mimo, iż jest  uważany przez komunistów za wroga, to wydajnie pracuje na rzec ich ustroju.

 
mgr inż. Jacek Karpiński przy maszynie AAH
(fot. Lucjan Fogiel)

Pierwsza maszyna matematyczna Karpińskiego AAH

 

W 1954 r. pracował w Biurze Konstrukcyjnym Przemysłu Motoryzacyjnego na Żeraniu, a rok później dostał angaż do Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN. Tam, wraz z zespołem 5 ludzi, na zlecenie Wojskowego Instytutu Hydrologiczno-Meteorologicznego, młody inżynier konstruuje swoją pierwszą matematyczną maszynę liczącą. Urządzenie o nazwie AAH (Analitycal Analizer of Harmonics)  zbudowane z 650 lamp próżniowych było niewielkich rozmiarów jak na tamte czasy: 2x2x1,5 m. Miało służyć do obliczeń związanych z przygotowywaniem długoterminowych prognoz pogody. Jak później mówił sam Karpiński, nie był to komputer, ale zaawansowany procesor obliczeniowy, dzięki któremu trafność prognozy pogody zwiększyła się o 10%. Niestety, AAH nie przetrwał do naszych czasów, uległ zniszczeniu podczas transportu.

Jeszcze podczas pracy nad AAH Karpiński rozpoczął prace nad maszyną do rozwiązywania równań różniczkowych. Analizator Równań Różniczkowych czyli ARR zbudował już Leon Łukaszewicz ze swoim zespołem w 1954 r., ale była to maszyna lampowa, wielkości kilku szaf. Jacek Karpiński skonstruował coś, co przerosło wyobraźnię współczesnych mu ludzi -malutką maszynę tranzystorową AKAT-1. Nawet dzisiaj  kojarzy się bardziej z robotami, z filmów science fiction niż komputerem. Ale o tym za tydzień.


Pierwszy komputer Karpińskigo, analizator równań różniczkowych AKAT -1, 1959 rok!
(fot. Muzeum Techniki w Warszawie)

Ciekawostka

 

A propos profesora Jana Czochralskiego. Po moich tekstach o naszym genialnym wynalazcy skontaktował się ze mną pan dr Paweł E. Tomaszewski, autor jego jedynej biografii. Wyjaśnił mi kilka spraw z życia Czochralskiego, a kilka spraw sprostował. Po wymianie maili z panem doktorem zobowiązałem się do napisania sprostowań do moich wpisów, co też niedługo uczynię. Ale to za kilka tygodni, najpierw dokończę historię Jacka Karpińskiego

Jeżeli macie jakieś informacje na temat życia inż. Karpińskiego lub jego komputerów, napiszcie. Opiszę wszystko, oczywiście z podaniem źródła. Gratyfikacji finansowych nie przewiduję, co najwyżej sławę i rozgłos. 😀

 

G.Shamot

 

 

=======================

Źródła

www.dobreprogramy.pl

www.sppw1944.org

http://jacekkarpinski.cemi.cba.pl/

„Co się stało z polskim Billem Gatesem – Jacek Karpiński”, TVP

https://www.1944.pl/

Recenzje: E-Blue Auroza 7.1 FPS EHS950 Słuchawki dla graczy z efektem wibracji 3D

Słuchawki E-Blue Auroza 7.1 FPS o numerze katalogowym: EHS950BK to nauszne słuchawki dla graczy, z systemem dźwięku 7.1 surround sound oraz z wibracjami 3D, dostępne w dystrybucji w kolorze czarnym.

Specyfikacja:

– 7.1 surround sound system
– Efekt wibracji 3D
– Średnica głośnika: 40 mm
– Impedancja: 32 Ohm±15%
– Czułość głośników: 117 dB
– Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
– Maksymalna moc wyjściowa: 500 mW
– Połączenie: 3,5 mm jack & USB
– Długość kabla: 2,2 m, oplot

 

Opakowanie, w którym otrzymujemy słuchawki E-Blue Auroza 7.1 FPS EMS950 to ładne, kartonowe pudełko, w kolorze biało-niebieskim z czarnymi i białymi napisami. Jeden z narożników pudełka wykonany jest z  przezroczystego tworzywa, dzięki czemu widzimy część słuchawek zamontowanych w środku na kartonowym stelażu, co daje ciekawy efekt wizualny.

Po wyciągnięciu słuchawek z opakowania rzuca się w oczy ich bardzo ładny sportowy design, trochę w stylu retro. Duże okrągłe nauszniki wykonane są z solidnego tworzywa bardzo dobrej jakości. Składają się one z dwóch okrągłych elementów. Wewnętrzny, większy element ma z wewnętrznej strony zamontowaną gąbkę, obszytą eko-skórą, która dobrze wygłusza szumy zewnętrzne, dokładnie przylegając do głowy. Z kolei z  zewnętrznej strony połączony jest z mniejszym elementem nauszników, do którego w centralnym miejscu zamontowany jest pałąk. Pałąk wykonany jest  z miękkiego i elastycznego tworzywa, posiada  bardzo wytrzymałą, wykonaną z nierdzewnej stali, regulację. Dzięki temu słuchawki można dopasować do każdej głowy. W lewy nausznik wbudowany jest niewidoczny mikrofon.

 

Zewnętrzny okrągły element po podłączeniu do komputera jest podświetlany prawie na całym obwodzie. Pulsujące zimne niebieskie światło można regulować pilotem znajdującym się na kablu. Kabel z oplotem ma  2,2 m długości, a zamontowany na nim pilot poza regulacją podświetlania steruje mikrofonem,  wibracjami i oczywiście głośnością.

Słuchawki Auroza FPS dzięki  7.1 surround sound system oraz 40 mm głośnikom z magnesem neodymowym zapewniają bardzo dobry dźwięk. Wewnętrzny mikrofon również spisuje się bez zarzutu w czasie gry. Słuchawki te wyróżnia  zastosowanie efektu wibracji 3D, dzięki czemu idealnie oddają efekty dźwiękowe w grach jak np. wybuchy, strzały, ale też kroki przeciwnika czy kapanie wody.

Podsumowując:

ZaletyWady
Bardzo dobra jakość użytych materiałów Jak na słuchawki tej jakości powinno być w muszlach więcej miejsca na uszy
Elegancki sportowy design
Wyjątkowy efekt podświetlania
Efekt wibracji 3D
Surround sound system 7.1
Atrakcyjna cena w naszym sklepie

 

 

Słuchawki E-Blue Auroza 7.1 FPS ze względu na wygląd i jakość dźwięku mogą zadowolić  nawet tych bardziej zaawansowanych graczy, o czym świadczy fakt, że są wykorzystywane nawet przez profesjonalnych graczy. Zważywszy na ich cenę w naszym sklepie, polecamy je wszystkim miłośnikom gier.  Nasza promocyjna cena to  198,00 zł.

Zapraszamy na zakupy: https://www.wajkomp.pl/e-blue-auroza-71-fps-ehs950-sluchawki-dla-graczy-z-wibracjami-podswietlane

G.Shamot

Pierwsze Polskie Komputery- ODRA 1003 -pierwszy polski komputer tranzystorowy

Pierwsze komputery, które powstały we Wrocławskich Zakładach Elektronicznych ELWRO na początku lat sześćdziesiątych ODRA 1001 i ODRA 1002, nie były udanymi maszynami i nie weszły do produkcji. Dlatego pierwszym komputerem, który ELWRO zaczęło produkować był UMC 1; maszynę skonstruowano na Politechnice Warszawskiej przez zespół profesora Kilińskiego. W roku 1963 nowym dyrektorem ELWRO został inż. Stefan Rylski, a produkcja komputerów ruszyła pełną parą. Wyprodukowano w ciągu tego roku 14 komputerów UMC 1, a jednocześnie pracowano nad serią ODRA, aby uruchomić produkcję własnego komputera.


Thanasis Kamburelis
(fot. strona:www.elwrowcy.republika.pl)

Jak powstawała nowa ODRA 1003

ODRA nie była następcą poprzednich modeli, ani ich udoskonaloną kontynuacją. Była to całkiem nowa maszyna. Nad jej powstaniem pracował zespół pod kierunkiem Thanasisa Kamburelisa. Pochodził on z Grecji, ukończył studia matematyczne na Uniwersytecie Wrocławskim, potem zatrudniony został w ELWRO, gdzie stał sie specjalistą od architektury i struktury logicznej maszyn liczących. To on opracował logiczną część komputera. W skład jego zespołu weszli m.in. absolwentka inż. Alicja Kuberska, elektronicy Andrzej Zasada i Janusz Książka, mechanik Jakub Markiewicz i programista Teodor Mika. Zespół zaczął działać w 1962 r., wykorzystując doświadczenia wynikających z pracy nad poprzednimi ODRA-mi oraz komputerem USC 1, w grudniu zbudował model komputera. Matematycy z OZMC (Ośrodek Zastosowań Maszyn Cyfrowych) rozpoczęli testowanie swoich programów oraz tworzenie biblioteki programów i podprogramów pisanych w kodzie wewnętrznym maszyny.

W 1963 roku dyrekcja ELWRO chcąc pozyskać plany nowoczesnego komputera zadecydowała o kupnie komputera za granicą. Początkowo planowano zakup któregoś z modeli IBM. Jednak wciąż trwał Zimna Wojna i Amerykanie nie chcieli sprzedać swoich technologii do kraju komunistycznego. Ostatecznie udało się kupić zachodnioniemiecki komputer ZUSE Z 22, z fabryki słynnego twórcy pierwszych komputerów Konrada Zuse (pisałem o nim kilka razy). W pakiecie z zakupem komputera kilku matematyków i inżynierów z Wrocławia mogło odbyć szkolenie w niemieckiej fabryce. Razem z komputerem ELWRO pozyskało szczegółowy schemat komputera, który również został wykorzystany przez zespół Kamburelisa do pracy nad nową ODRĄ.


ODRA 1003, 1964 r.
(fot. „1000 słów o komputerach i informatyce” 1976 r.)

Nawiązano także współpracę z docentem Stefanem Paszkowskim z Politechniki Wrocławskiej i wspólnie z nim stworzono język programowania dla Odry 1003. Wzorowano się na angielskim języku MARK III, wykorzystywanym w komputerach firmy Elliot oraz na Algolu, języku, który elwrowcy matematycy poznali na szkoleniu w firmie ZUSE. Otrzymał on nazwę MOST 1. Z kolei Teodor Mika opracował JAS (Język Adresów Symbolicznych), coś w rodzaju systemu operacyjnego ODRY.

 ODRA 1003 – pierwszy polski komputer tranzystorowy

W 1963 roku ukończono prototyp maszyny ODRA 1003. Był to komputer II generacji, czyli oparty na układach tranzystorowych. Wykorzystano polskie tranzystory germanowe TG2 i TG70 z fabryki tranzystorów TEWA oraz diody germanowe. Pakiety tranzystorów o wymiarach 13,5×8,5 cm montowano w szafie o wymiarach 160x130x65 cm. Były to niewielkie rozmiary w porównaniu z komputerami z tamtego okresu. Do tego ważyła tylko 400 kg. Przypominam, że lampowy UMC 1 uważany był za mały komputer, a jego szafa miała 250 cm wysokości, a cały komputer ważył 1500 kg!

 ODRA była komputerem szeregowym, czyli wykonującym pojedynczo rozkazy jeden po drugim; używającym 38-bitowego słowa. Wykonywała 500 dodawań na sekundę, (UMC 1 zaledwie 100/s). Urządzeniami wejścia-wyjścia był dalekopis, perforator kart i czytnik kart.

Maszyna wykorzystywała pamięć bębnową produkcji ELWRO. Nad udoskonalaniem pamięci bębnowej w ELWRO pracowano od 1961 r., kiedy młody inżynier Witold Podgórski, pisząc pracę magisterską, w ramach praktyk pracował nad pamięcią dla Odry 1001. Zastąpił wtedy w pamięci układy lampowe układami tranzystorowymi oraz skonstruował wzmacniacz zapisu, który zwiększył dwukrotnie gęstość zapisu na bębnach. Pamięci o symbolu PB-3 zastosowane w Odrze 1003 miały pojemność 40 kilobitów oraz czas odczytu 11 ms.


Sala eksploatacji wstępnej komputera ODRA 1003
(fot. strona:www.elwrowcy.republika.pl)

Prototyp Odry 1003 trafił do wojska, konkretnie do Zarządu Topograficznego Sztabu Generalnego, gdzie znacznie usprawnił wyliczenia topograficzne. Wykonanie zadania polegającego na wyliczeniu układu 80 równań, które ręcznie wojsko wykonywało 2 miesiące, ODRA robiła w 2 godziny.

„Marketing” i produkcja ODRY 1003

Załodze ELWRO zależało na wdrożeniu komputera do seryjnej produkcji, a następnie na sprzedaży go do sektora wielkich przedsiębiorstw państwowych. Ale żeby się to urzeczywistniło konieczne było otrzymanie zgody komisji rządowej. Przypominam, był głęboki PRL, w sferze gospodarczej nic bez zgody władz państwowych nie mogło funkcjonować. Zespół ODRY wpadł na pomysł, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli – marketingowy. Otóż wybudowano jeszcze dwie maszyny i początkiem 1964 r. rozpoczęto testy tych maszyn w przedsiębiorstwach i uczelniach. ODRA trafiła m.in. do hut „Bobrek”, „Kościuszko” i „Łabędy”, gdzie testowano ją w ekstremalnych warunkach odlewni przy temperaturze 35 stopni. Jednocześnie zadbano, aby prasa lokalna dobrze o tym pisała. Ukazały się artykuły np.” Elektromózgi w hutach”, w których zachwalano użycie maszyn matematycznych do wspomagania procesu produkcji w hutnictwie. Nikt wtedy nie znał się na maszynach cyfrowych, więc takie niezbyt fachowe artykuły przysparzały Odrze rozgłosu. Również wykorzystano święto 1 Maja do promocji komputera. Podczas pochodu 1-majowego, we Wrocławiu załoga ELWRO maszerowała w towarzystwie ODRY 1003, która jechała na ciężarówce. A ponieważ pochody były obowiązkowe i brali w nich udział praktycznie wszyscy mieszkańcy miasta, więc reklama była znakomita.  Elwrowcy podejmowali działania marketingowe również w okresie, kiedy trwała produkcja Odry. Na zdjęciu poniżej blondynka z modnym kokiem na głowie, ubrana w fartuch wyższej kadry technicznej przeprowadza kontrolę techniczną ODRY 1003. Była to zwykłe zdjęcie reklamowe, które miało podkreślić dbałość firmy o jakość wyrobu. Zdjęcie zrobiono w 1965 roku.  Jak widać 53 lata temu, też dbano o wizerunek firmy.


Kontrola jakości podzespołów komputera ODRA 1003
(fot. strona:www.elwrowcy.republika.pl)

Po takiej promocji komisja nie miała innego wyboru, jak zgodzić się na skierowanie do produkcji komputera ODRA 1003. Oczywiście istotne też były fakty ekonomiczne. Wyprodukowanie ODRY 1003 to był koszt około 2,3 miliona ówczesnych złotych, podczas gdy UMC 1 kosztowała 3,4 mln zł. Natomiast koszt wykonania 1 miliona operacji wyliczono w UMC 1 na 500 zł, a w Odrze 1003 tylko 59 zł.

W 1964 roku wyprodukowano 8 maszyn, z czego jedna trafiła na eksport, a 7 do kraju. Miedzy innymi do Huty „Lenina” w Krakowie, Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Rzeszowie i Zakładu Energetycznego w Katowicach. W sumie wyprodukowano w latach 1963-65 42 komputery ODRA 1003, z czego 10 sprzedano za granicę do ZSRR, Czechosłowacji i NRD (Niemieckiej Republiki Demokratycznej). ODRA 1003 była pierwszym komputerem w całości opracowanym i wyprodukowanym w Wrocławskich Zakładach Elektronicznych ELWRO.

Ciekawostka – pierwsza polska gra komputerowa ?

Wspomniany już Witold Podgórski przeszedł dzięki Odrze 1003 do historii, nie tylko ze względu na jego wkład w produkcję pamięci bębnowych. Otóż w owym czasie w kinach wyświetlany był film: „Zeszłego roku w Marienbadzie”, gdzie bohaterowie grali w chińską grę logiczną „Nim”. Później tygodnik Przekrój przypomniał tę grę, a na tej podstawie Podgórski pracując nad ODRĄ 1003 napisał w 1962 r.  algorytm gry. Nazwał ją  „Marienbad”.


inż. Witold Podgórski
(fot. strona:www.elwrowcy.republika.pl)

Gra polegała na wyciąganiu zapałek z rzędów. Komputer „układał” 4 rzędy zapałek z  1, 3, 5, 7 zapałkami a gracze, czyli komputer i człowiek wyciągali na przemian dowolną liczbę zapałek z jednego rzędy. Przegrywał ten, który został z ostatnią zapałką. Gra była w pakiecie każdego komputera ODRA 1003 i stała się bardzo popularna wśród pracujących na tej maszynie, mimo że o żadnej grafice nie było mowy, bo ODRA 1003 nie miała ekranu. Wszystko odbywało się z wykorzystaniem dalekopisu i perforatora kart, na którym maszyna drukowała wyniki.

Nikomu nie udało się wygrać z komputerem poza autorem. Co ciekawe Podgórski we wspomnieniach z pracy w ELWRO żalił się, że nikt nie interesował się algorytmem tej gry i że prawdopodobnie zabierze jej tajemnice do grobu. Jak się skończyło, nie wiem. Wiem, że nie ma takiej gry napisanej na współczesne komputery.

Uznaje się „Marienbad” za pierwszą polską grę komputerową, co nie jest prawdą. Przypominam, o czym pisałem w tekście o komputerze XYZ, że pierwszą grę „Kółko i krzyżyk” napisał Bogdan Miś w 1960 roku.

G. Shamot

 

 

 

Źródła

====================================

www.dobreprogramy.pl
www.elwrowcy.republika.pl
„Historia ELWRO” dr. Roman Zuber
„1000 słów o komputerach i informatyce” z 1976 r.
„Polskie komputery rodziły się w ELWRO we Wrocławiu” Redakcja Grażyna Trzaskowska